Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/98

Ta strona została przepisana.

Wtedy oczekiwałam odpadnięcia guzika...
Ale nie... pan dyszał i zaśliniał się jakgdyby jadł gruszkę nazbyt wielką i soczystą...
Potem gwizdnął na swego psa... i odszedł...
Ale oto co jest silniejsze nad wszystko...
Wczoraj pani poszła na targ, ponieważ chodzi ona sama na targi; pan wyszedł o świcie z fuzją i z psem... Wrócił wcześnie, przynosząc trzy zabite drozdy, i zaraz udał się do swego pokoju toaletowego, aby wziąć prysznic i przebrać się, jak to było w jego zwyczaju... Trzeba przyznać, że pan jest bardzo porządny i nie boi się wody... Przyszło mi na myśl, że chwila była odpowiednia dla spróbowania uczynienia rzeczy, która nakoniec zbliżyłaby go do mnie... Porzuciłam więc robotę i skierowałam się do jego garderoby... i przez kilka sekund stałam z uchem przy drzwiach, podsłuchując... Pan kręcił się tam i z powrotem po garderobie... pogwizdując lub podśpiewując:

Et allez donc, Mamz’elle Suson!...
Et son, sonson... petit patapon...

Było to jego zwyczajem, że śpewając, mieszał w kupę zwrotki.
Słyszałam posunięcia krzesła, potem krany odkręciły się i zamknęły, potem woda rozprysła się przez sitko i „Ach!“ „Och!“ „Fu! Fu!“ „Brrr!“, gdy niespodzianie zimna woda spadła na pana... Wtedy ja raptownie otworzyłam drzwi...
Pan był przedemną, z frontu, ze skórą całą mokrą i drżącą, z gąbką w rękach, ociekający wodą, jak fontanna. Ach, jego głowa, jego oczy znieruchomiałe!... Nigdy nie widziałam i nie przypuszczałam, aby mężczyzna mógł tak zbaranieć... Nie mając pod ręką żadnego okrycia dla nagości swego ciała, ruchem instynktownej wstydliwości posłużył się gąbką, jak liściem figowym. Trzeba było wielkiej siły z mojej strony, aby pohamować śmiech, który się ze mnie wyrywał. Zauważyłam, że pan ma na ramionach wielką kępę włosów,