Potykając się w mrokach o drogi krawędzie,
Goni za blaskiem dnia, eo jutra mieć nie będzie.
Talth. Któż z ludzi pod chmurami szczęsnym zwać się może?
Eur. Jak wielkie wody, w dawne powracając łoże,
U widnokręgów zdają rozpływać się mgławic,
Tak szczęście pierzcha nagle, gdy je chwytasz prawie.
Talth. Nikt nie zdoła utrzymać w nieudolnej dłoni
Lekkiej chmary motyli, co wirem się goni.
Eur. I nikt też nie powstrzyma w rwącym, wartkim biegu
Mknącego — jak z gór potok — dni ciężkich szeregu!
Agamemnon, w pałacu. Do mnie! Jestem raniony śmiertelnie. Nędznico!
Do mnie!
Talth. Bogi! Krzyk straszny!
Agam. Wstrzymaj się, wilczyco!...
Umieram.
Eur. To Atryda! Groza nagła mrozi
Członki moje. Biegnijmy! Śmierć królowi grozi.
Talth. Nie! Co do mnie, wyznaję, że myślę inaczéj.
Bez broni, tacy starzy! To jest szał junaczy!
Zresztą, nawet silniejsze dłonie, Starcy mili,
Życia tym nie powrócą, co je utracili.
Eur. O przekleństwo straszliwe wieszezbiarki natchnionéj!
Klit. Ja, ja mu cios zadałam! Ja! Czyn już spełniony.
Ach! jakże długo o tej marzyłam godzinie!
Jak dni marzeń mych wolno płynęły! Lecz ninie