Strona:PL Miriam - U poetów.djvu/112

Ta strona została przepisana.

Zniewagi, razy, chłosty, łachman niewolnika,
Po wstrętnej strawie — woda z błotnego strumyka,
I ten wieczny sen w duszy mej nieposkromionej.
Żem był ze krwi szlachetnej i wolnej zrodzony!
Dorosłem — posłyszałem o przesławnych czynach:
O Ilionie w płomieniach, zgliszczach i ruinach,
O powrocie, o mordzie zgotowanym skrycie.
Poznałem imię ojca, który mi dał życie!
Och! jakiż szał radości wstrząsnął mojem ciałem!
Zrzuciłem wrogie jarzmo, łańcuchy zerwałem
I, krzyk szczęścia rzucając w sklep niebios głęboki,
Do boskiej Argos lotne skierowałem kroki!
El. O synu bohatera zmarłego, wyrodnej
Strzeż się matki! Krwi duch jej własnych dzieci głodny!
Pomimo łez mych, jęków, mych objęć osłony,
Ledwie pozna cię, umrzesz, bracie ulubiony!
Or. Uspokój się. Moc Boga, który mię posyła,
Oczy dwojga tygrysów pewnie zaślepiła.
Jego, chociaż nikczemnik boi się, nie wierzy,
Uwikłam w sieć podstępów zdradnych, jak należy,
I, jeśli Zeus władyka wesprze mię, — zaiste,
Zabiję, jak się zwierzę zabija nieczyste;
Go do matki, natchną mię Bogi sprawiedliwe.
Lecz czas przyszedł, działanie przystoi mi żywe;
Pragnienie krwi mię pali, Los pcha mię ukryty.
Jedna z was do Królowej niech śpieszy, kobiety,
I rzecze: „Jakiś człowiek, którego nie znamy,
„Góro Ledy, przed chwilą wstąpił w Argos bramy.
„Wieści — bodaj Zeus kłamną zrobił jego mowę! —
„Że Orestes posłanie już zaległ grobowe!“

Do Elektry:

Przyjdzie, pełna radości! Ty, siostro, rwij włosy!