Strona:PL Miriam - U poetów.djvu/134

Ta strona została przepisana.

Clown admirable, en vérité!...



Skok z trampoliny.

Cudowny klown, wierzajcie mi!
Ja ufam sam, że przyszłe dni,
Których wciąż drgają widnokręgi,
Z tą raną w boku ujrzą go.
Miał ubielone twarzy tło
W żółte, zielone, krwawe pręgi.

Po Madagaskar gdzieś aż het
Dobiegło imię jego wnet,
Bo według zasad (to nie bajki!),
Po coraz mniejszych próbie kół,
Jakby trudności żądzę czul,
Przez okrąg wreszcie skakał fajki.

Ciężkości praw nie musiał znać;
Niewiedząc sam, wleżć mógłby snadź
Na Jakóbowej szczyt drabiny.
Gdy światła nań padł złoty słup,
Purpurą błyskał jego czub.
Jak żar przez pieca lśni szczeliny.

Do wysokości wzlatał tych,
Że innych skoczków witał śmiéch,
Gdy próżno w krąg prężyli siły.
Zniechęcał ich tracili hart,