Ta strona została przepisana.
D’un doigt distrait frôlant la sonore biva...
Samuraj.
Był to człowiek o dwóch szablach.
W roztargnieniu po dźwięcznej wodząc palcem biwie.
Ujrzała przez bambusów delikatne kraty,
Pośród wybrzeżnych piasków lśniącej, gładkiej maty.
Serc zwycięzcę, o jakim marzyła tak tkliwie.
To on. Szable u boków, wachlarz jak w podrywie;
Węzłowatego sznura i chwastów szkarłaty
Przecinają czerń zbroi; z ramienia bogaty
— Hizen czy Tokungawa — herb lśni połyskliwie.
Ten piękny, świetny rycerz, strojny w blaszki, znaki,
Z po za bronzów, jedwabiów i świecącej laki,
Zda się czarnym, olbrzymim, lśniącym skorupiakiem.
Spostrzegł ją, uśmiechnął się w brodę swojej maski,
A przy śpieszniejszym kroku drżące nad szyszakiem
Dwa rożki pozłociste żywsze sieją blaski.
JOSÉ MARIA DE HEREDIA. LE SAMOURAÏ.