W gruz, w proch padły dogmata, co świat pocieszały,
Moczarem błotnym dzisiaj marzycieli duchy,
Zkąd bije w mgły oparach jęk osamotniały,
Jak skrzek przykry zdeptanej przez woły ropuchy.
Odwieczny smutek świata swe państwo rozszerza,
Z dniem każdym powiększając żalów ciężkie brzemię;
Ból każdy rodzi nowych, gorszych bólów zwierza,
Jak dawne puszcze rodzą nowych borów plemię.
Wszystko mija. Drży rozum, miłość w szał się zmienia,
A świat nasz, coraz starszy, gorszych pełen wieści,
Zbogaca, wciąż gromadząc troski i cierpienia,
Od przodków w smutnym spadku wzięty skarb boleści.
A więc, kiedy już stoim nadzy śród przyrody,
Sieroty wiary, sami z uraz tylu sprzeczką,
Witaj, Piękno, religio przyszłej ery młodéj,
Ostatnia łasko bóstw, ostatnia serc ucieczko!
Cnoto widoma, ducha w materyi wyrazie,
Siostro prawdy, macierzy sztuk nienaruszona;