Strona:PL Miriam - U poetów.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

Toń pięknego jeziora w Nemi lazurowa
Nie ma tej przejrzystości w swej przezroczej głębi.
W tej duszy człek jej myśli widział wprzód, niż ona;
Nigdy na piękne oczy powieka spuszczona
Nie kryła niewinnością tchnącego spojrzenia;
Żadna troska jej czoła zmarszczką nie ocienia!
Wszystko w niej wesołością: a ten uśmiech młody.
Który później spędzają smutków niepogody,
Na ustach wpółotwartych kołysał się wiecznie,
Jak tęcza, gdy słoneczną przepasze powietrznię.
Żaden cień czarownego nie przesłaniał lica,
To nie był blask, co mdławo przez chmury przeświéca.
Jej krok, niedbały, wolny, miękki, kołysany,
Falował gdyby promień na fali lustrzanéj,
Lub znów biegła, by biegnąć; a jej głos srebrzysty,
Echo czyste, przezrocze tej duszyczki czystéj,
Gędźba słodka tej duszy, gdzie fibr każdy śpiewał,
Pieścił nawet powietrze, w którem się rozlewał.

Lecz po cóż wywołuję tych scen dawnych roje?
Dajmy wiatrom się skarżyć, szemrać — morskiej fali
Wracajcie, o, wracajcie, smutne myśli moje!
Dziś marzeń chcę, nie żali.

Moja postać w jej sercu pierwsza się wyryła,
Jak w oku, gdy się budzim, ranna światła siła;
Odtąd już nie patrzała na nic z ciekawością;
Od chwili, gdy kochała, świat jej był miłością!
Z żywota mię własnego jednoczyła wątkiem,
Przeglądała się w duszy mej; byłem początkiem
Świata cudów, co wonne wkrąg niej rozsiał róże:
Szczęścia tutaj na ziemi, nadziei tam w górze.
Przestała znać już odtąd bieg czasu, przestrzenie,