Pod Como legł obozem cesarz Rudobrody.
Do Medyolanu goniec biegi przez góry, wody,
Jak wicher, i do miasta wleciał błyskawicą.
— „Obywatele!“ — wołał, wciąż pędząc ulicą, —
„Do konsula Gherarda wiedźcie mię co żywo.“
Konsul na wielkim placu był właśnie. Nad grzywą
Rumaka pochylony, goniec zdał mu z siodła
Sprawę — i pędził dalej, gdzie go droga wiodła.
Konsul dał znak natychmiast — wzruszył się gród cały:
„Na radę wszyscy!“ — trąby rozgłośnie zabrzmiały.
„Na radę wszyscy!“ — trąby rozgłośnie zabrzmiały.
Lecz nie wstał jeszcze z gruzów dom radny w spaniały
Z potężną kolumnadą, nie było mównicy,
Nie było dzwonu, ni też wysmukłej wieżycy,
Na któréj niegdyś wisiał. Więc na gołej ziemi,
Śród złomów, gruzów, chwastów, między drewnianemi
Domkami, w zacieśnionej uliczce bez końca,
Radzili w złotych blaskach majowego słońca
Rajcowie Medyolanu. Przez okna dokoła
Patrzała gawiedź kobiet i dzieci wesoła.
„Obywatele“ — konsul rzekł posępnie, — „stali
Goście do nas, wraz z wiosną, Niemcy zawitali,