Strona:PL Miriam - U poetów.djvu/309

Ta strona została skorygowana.

Ujrzawszy cesarzową, co na nas patrzała
Z za krat okiennych, ludność klękła przed nią cała
I błagała, by rzekła doń za nami słowo:
— O piękna, jasnowłosa, wierna cesarzowo,
Przynajmniéj nad naszemi zlituj się żonami! —
Cofnęła się od okna; a on, chcąc z wojskami
Przejść przez miasto swobodnie, kazał zwalić mury
I bramy, co tak dumnie strzelały do góry.“

„Czy pamiętacie?“ — mówił Alberto Giussano, —
„Dziewięć dni czekaliśmy; na dziesiąty rano
Przyszedł wyrok (już z wojskiem cały rój wasali
Biskupów, książąt — odszedł): — W osiem dni najdaléj,
Zabrawszy rzeczy, z miasta precz ma iść, co żywie;
Tak cesarz pan rozkazać raczył miłościwie. —
U Sant’Ambrogio z jękiem tłumy się skupiły,
Obejmowały płacząc ołtarze, mogiły;
Lecz i z kościoła wnet ich wyrzuciła rada
Wściekłych, jak psy, żołdaków niemieckich gromada.“

„Czy pamiętacie“ — mówił Alberto Giussano,
„Smutną kwietnią niedzielę, gdy opłakiwano
Razem mękę Chrystusa z męką Medyolanu?
Ze wszystkich cudnych świątyń, poświęconych Panu,
Trzysta wieżyc wyniosłych z łoskotem runęło;
To nie koniec — straszliwsze ujrzeliśmy dzieło:
Przez gęstą, białą dymu, kurzawy oponę
Wyjrzały nasze domy w gruzach, rozwalone,
Jakby stosy szkieletów gdzieś w trupiarni staréj,
A pod niemi z mieszkańców tysiączne ofiary.“

Tak mówił pełen bólu Alberto Giussano.
W końcu zakrył rękoma twarz łzami zalaną