Mędrzec zamknie się w sobie i czeka pomocy
Tylko od silnej wiary, co mu pewnym słupem.
O wieczornej godzinie ów kapitan młody
Zrobił, co było można, dla swoich ochrony;
Śladu żadnego statku na przestrzeniach wody,
Noc spada, a bryk pędzi w skał indyjskich strony.
— Zrezygnował, modli się; zdaje się na władzę
Tego, który bieguny trzyma w równowadze
I równik południków pręgami zjeżony.
Ofiara już spełniona; lecz trzeba dla ziemi
Ocalić pomnik pracy, nim ich schłonie zamęt.
To dziennik uczonego z liczbami ścisłemi,
Droższy nad perłę świetną, nad bezcenny dyament;
To mapa wód tych zdjęta śród orkanu wycia.
Mapa skał, kędy jemu nie ujść już rozbicia;
Dla przyszłych podróżników podniosły testament.
Pisze: „Dziś, prąd nas wlecze, jakby kawał drewna,
Bez masztów, żagli, steru, ku Ziemi Ogniowéj.
Kierunek prądu wschodni. Śmierć nasza jest pewna.
Bierz na północ, chcąc minąć raf groźne ostrowy.
— Dodaję tu mój dziennik, w nim garść wiadomości
O konstellacyach pod tym stopniem szerokości.
Jeśli Bóg da, do lądu zagna to prąd nowy.“
Potem, zimny, spokojny, jak ów mgieł przylądek,
Co się nad Magiellana cieśniną wylania,