Sztuka to wielkie koło, — jam jego Iksionem.
Pracuję. Nad czem? Ależ... nad wszystkiem; myśl przecie
To wielka brama, w której co chwila znajdziecie
Przechodniów, których imię Cześć, Żal, Rozum, Cnota,
A którzy mają prawo wejść w dom przez te wrota.
Spostrzegam w górze zorzę dnia wiecznego białą;
Kto widzi więcej nieba, temu ziemia małą;
Daję zmarłym, w mej duszy, mknącej na burz osi,
Pamięć, którą niepamięć o żywych podnosi.
Tak, druhowie, pracuję! tak myślę! tak piszę!
Bo w nagrodę ma spokój ogromny i ciszę
Człowiek, co, we krwi brocząc, z pogodą na czole
Stara się — by mniej cierpieć — tonąć w marzeń kole.
Jakieś tchnienie ogromne ogarnia mię, chwyta.
Przyszłość daleka, zorza za górami skryta,
Wybłyska mi nad wszystkie czarne widnokręgi.
Przez te sny to wstajemy tak pełni potęgi!
O, ten dreszcz, gdy marzyciel staje się prorokiem!...