Gdybym ci jednak rzekł, że kocham cię szalenie,
Kto wie, cobyś odrzekła, czarowna ma pani?
Miłość — sama wiesz dobrze — to wielkie cierpienie,
To ból straszny — ty znasz go, świadczy to westchnienie:
Możebyś jednak chciała ukarać mię dla niéj.
Gdybym ci rzeki, że czas ten, gdy milczałem stale,
Był mi mąk i pożądań bezrozumnych zdrojem —
Pani, tyś przenikliwa i lubisz niedbale
Poznać się, niby wróżka, na miłosnym szale —
Możebyś mi: „Wiem!“ rzekła z zupełnym spokojem.
Gdybym ci rzekł, że słodkie, szalone pragnienia
Zrobiły ze mnie cień twój, co twych kroków strzeże:
Minka melancholijna i pełna zwątpienia,
Ty wiesz, pani, miluchno twarz twoją ocienia;
Możebyś mi odrzekła wpół smutno: „Nie wierzę“.
Gdybym ci rzekł, że w duszy przechowuję na dnie
Z każdej naszej rozmowy najdrobniejsze słowo;
Wzrok obrażony — pani, myśl twa łatwo zgadnie —
W dwie błyskawice zmienia twe oczy tak ładnie;
Możebyś mi kazała wyjść, z minką surową.