Strona:PL Miriam - U poetów.djvu/90

Ta strona została przepisana.

Podobny rozszalałej wiosną rzecznej fali,
Bogowie gniew Hellenów wreszcie rozpętali.
Z włócznią w dłoni i grozą straszliwą w źrenicach,
Po pałacach olbrzymich, płonących świątnicach,
Które pożar tysiącem swych języków liże,
Słyszę przebiegającą Pallas w dzikim wirze,
Słyszę ryk mordowanych przez nasze pociski,
Słyszę jęk zgrozy matek, gdy z dziećmi kołyski,
Druzgotane o głazy ulic i podwórców,
Świeżą krwią broczą nogi dzielnych grodoburców.
Słodkim tryumf — lecz słodszem snadź zemsty przybycie!
Starcy, złóżcie dzięk Bogom za to, co słyszycie.
Ileżkroć w snów mię oni złudnych brali sieci!
Lecz trza opłacić szczęście, co jak błysk przeleci,
I czemże oczekiwań, pragnień lal dziesiątek.
Gdy nagroda już bliska, gdy trzymasz jej wątek.
Taki Władca, mój Małżonek, Król, Pan floty licznej,
Powraca w Tantalidów dom stary, dziedziczny,
A ja — jako przystało — spotkam go!
Talth. Królowo
Klitajmnestro, małżonko królewska, czy wdowo,
Co rządzisz świętą Argos, wszem Dajmonom drogą,
Przyznajemy, twe słowa wieść nam niosą błogą,
Lecz nadzieja jest młoda, a myśmy już starzy!
Eur. Przyszłość ukryta w rękach Olimpu mocarzy.
Często radosnych widzeń rój lekki, zwodniczy,
Rozjaśnia spokój nocy cichej, tajemniczéj.
Strzeż się świtu, Królowo, co płoszy nadzieje!
Klit. Czyż-em dziecko, co przez sen płacze lub się śmieje?
Dość! Ja za wasze oczy widziałam zgrzybiałe.
Uroczystemi hymny czcijcie Niebian chwałę,