Strona:PL Miriam - U poetów.djvu/94

Ta strona została przepisana.

Pozdrawiam was, ojczyste chramy, strzechy, łona!
I was, którzy od nieszczęść, napaści, niesławy,
Strzegliście dom mój, odkąd uwiozły mię nawy,
Zeusie! Hermesie! Fojbie, Łuczniku miemylny!
Pozdrawiam was, bóstw rodzie, Atrejdom przychylny!
Wyście to w matnię sieci cierpliwie stawianej
Wpędzili naród cały, dumą obłąkany,
I wam to dzięki dotąd, gdy noc zajdzie głucha,
Wichura ognia krwawo ze zgliszcz Troi bucha!
Co do ciebie, kobieto, — płocha twoja mowa:
Z prostotą niech mię przejmie siedziba surowa;
Nie jak Róg chcę być uczczon, nie jak pełen pychy
Król ludów barbarzyńskich, lecz jak człowiek cichy;
Ro wiem nazbyt, że Zawiść o gniewnem spojrzeniu
Wkoło naszych radości zawsze krąży w cieniu.
Rozsądnym, panem siebie trzeba być, kobieto!
Klit. Droga głowo, pozwól mi! Pragnę tego. Przeto,
Że skończone dni ciężkie i długa rozłąka,
Chcę uczcić uroczyście Władcę, i Małżonka,
I mściciela Hellady. Królu ludom drogi,
Należna ci purpura, tak myślą i Bogi.
Agam. Kobieto! Miej w pamięci rzecz swą: posłuszeństwo!
Przed purpurą wspaniałą ma u mnie pierwszeństwo
Twarda i pylna droga przez ojczystą ziemię.
Nieuginając grzbietu, niosłem ciężkie brzemię
Dni i prac, jakie na mnie Bogowie włożyli.
A wróciwszy, przyjazne przyjmę serca miléj.
Niż pochlebcze okrzyki i w proch zgięte czoła!

Wskazuje Kasandrę.

Patrz na tę. Nieraz Losu wola niewesoła
Przed nogami zwycięzcy czarną otchłań grzebie,
I najczęściej upada najpewniejszy siebie.