To też, o córo Ledy, dodaj jej otuchy,
Uczyń jej dolę słodszą lżejszemi łam uchy,
Bo względność dla nieszczęścia Olimpijskim miła!
A bohaterów krew też kwiat ten wykarmiła
Na królewskim pniu, dzisiaj odartym ze szczętem.
Wchodzę. Niech mię obliczem wita uśmiechniętem
Dom ojców gdym srogiemu uszedł Aresowi!
Przyjmijcie mię łaskawie, Bogowie domowi!
Klit. Pójdź, Kasandro! To pewna: gnębi cię i boli
Jarzmo losów przeciwnych Sromotą niewoli;
Lecz wpadłaś w ręce panów, co nad nieszczęśliwą
Dolą twą litość czują. Pójdź za mną! Pójdź żywo!
Talth. Kobieto, czy słyszałaś?
Eur. Wzywa cię królowa.
Klit. Stoi, jakby nieżywa, bez rucbu, bez słowa.
Nie mam czasu jej czekać. Pójdź wnet, niewolnico!
Przy ogniu beczą owce już z błędną źrenicą;
Uwieńczone świętemi przepaskami byki
Byczą, sinawe z pysków zwieszając języki;
Jęczmień z solą się miesza, z winem — miód perlisty;
Kadzidła płoną, dymią. Przy czarze srebrzystej
Ostrza noży święconych błyskają pod słońce.
Ta obłąkana dziewka ma oczy ziejące
Nienawiścią, jak zwierzę, co dyszy z wściekłości.
Czekaj! My ci ze złota i słoniowej kości