Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 01.pdf/013

Ta strona została przepisana.

odpowiadał niby grzecznie, lecz z gniewem: „Nie jestem żadnym comtem. Raczy pani zapamiętać“.
— A cóż na to panna Klara?
— Obrażała się. Do mnie mówiła: „ Votre cousin est detestable. it n’est pas sage“ i przez parę dni nie wychodziła do niego. Ale potem było znowu: „monsieur le comte“, a Waldy ją, przestrzegł. Tak trwało ciągle.
— Widocznie pan Michorowski uważa za ulubiony sport dokuczanie nauczycielkom — rzekła Stefcia z przekąsem.
— Ależ co znowu! Waldy nienawidził panny Klary, a ona się w nim kochała, ja wiem. Panna Klara to już zupełnie stara panna, ale w pretensjach. Jak tylko Waldy przyjechał, fryzowała włosy i pudrowała się, aż na suknię puder opadał. Waldy ją ogromnie wyśmiewał. Razu jednego na obiad przyszła upudrowana niemożliwie i opowiadała, że zwiedzałyśmy młyn turbinowy. Waldy, wówczas czegoś zły, rzekł bez wahania:,„Znać po pani“. — Dlaczego? — spytała. — „Bo pani cała w mące“. Wtedy gniewała się na niego przez tydzień.
Stefcia wzruszyła ramionami, pomagając Luci składać książki i kajety, i myślała o smutnej doli nauczycielki, która w dodatku jest starą panną. O pannie Klarze słyszała już wiele rzeczy: kpili sobie z niej wszyscy, ile chcieli. Kiedyś może i ją, będą wyśmiewali, choć nie jest starą panną.
A Lucia powolnym głosem mówiła dalej, kręcąc jasną głową:
— Chciałabym się kiedy zakochać, wie pani? To musi być przyjemne. Ale w kim? W Słodkowcach niema kandydata. Chyba pan Ksawery. Ha! ha! On ma za dużą łysinę i mówi do mnie: „moje dziecko“. Bardzo tego nie lubię. Jest tu w Ożarowie hrabia Trestka, ale w nim się nie zakocham, bo ma taką gapiowatą minę. Zresztą on stara się o pannę Ritę. Ot! szalałabym na pewno za Waldym, ale on jest moim wujecznym bratem. On bardzo przystojny i elegancki, ale za poważny, czasem się tylko rozdokazuje.
— Moja Luciu, nie myśl o takich rzeczach — wtrąciła Stefcia. — Jesteś za młoda. Przyjdzie czas i na to. Im później, tem lepiej.
— Pani tak mówi, bo sama z tego powodu miała dużo smutków.
— Skąd wiesz?
— Wiem od mamy.
Stefcia poruszyła głową.
— Mama czasem wszystko mi mówi, ale czasem nic. Zresztą cóż w tem złego? Przecież nie zawsze bywa taki koniec rozpaczliwy, zwykle doznaje się dużo szczęścia.
— Ty już o tem wiesz? — spytała Stefcia ubawiona.
— Ja, czytając dużo powieści francuskich., wiem, co znaczy miłość, lecz na sobie jej nie doświadczyłam. Kiedyś zapytałam Waldemara. co się wówczas czuje — bo on może być doświadczony.
— I cóż ci odpowiedział?
Lucia machnęła ręką.
— Ech, Waldy zawsze żartuje. Powiedział mi tak: „Kochać się to jest zupełnie to samo, co odrabiać lekcję arytmetyki“ — bo wie, że najgorzej nie lubię rachunków. Pani mogłaby mi coś powiedzieć, ale pani nie powie. Będę czekała na podobne wiadomości z własnej praktyki.
— Tylko nie zaprzątaj głowy oczekiwaniem. Powtarzam: to za wcześnie.