Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 01.pdf/097

Ta strona została przepisana.

— Jeśli ja nie zechcę, to to nie nastąpi.
— Taki pan pewny?
— Najpewniejszy!
— Ach Boże! gdybym mogła...
— Wybić mnie tym batem. Co?
— Coś na kształt tego.
— Każdy dbałym jest o własne bezpieczeństwo, ja również, więc.. może pani przesiadać.
Ściągnął lejce. Czwórka stanęła w miejscu, przyczem konie, nagle zatrzymane, poślizgnęły się nieco na tylnych nogach.
— Może pani przesiadać — powtórzył z uśmiechem.
Panna Rita popatrzyła mu prosto w oczy.
— Wie pan, że pan jest...
— Nieznośny! Wiem o tem.
— Arogant!
— Spełniłem życzenie pani.
— Och!...
— Trestka zerwał się z ławki.
— Dlaczego stanęliśmy? A! nareszcie namyśliła się pani!.. Któraż z pań teraz na koziołek?
— Będziemy ciągnęły węzełki — rzekła Rita.
— Doskonale!
Waldemar skrzywił usta.
Panna Rita rzuciła mu szeptem przez ramię:
— Dostanie pan Lucię. Ja w tem.
Panna Rita wiązała węzełek na chusteczce, poczem wsunęła stuloną dłoń, z której wyglądały trzy jednakowe białe różki, jak listki rozkwitłe, a obracając się do towarzystwa, rzekła:
— Proszę, niech panie ciągną.
— Fi! to taki brzydki zwyczaj — grymasiła hrabianka.
— Bardzo dobry.
Panna Rita różek z ukrytym węzełkiem skierowała najbliżej Luci, pragnąc, aby dziewczynce się dostał.
— Proszę ciągnąć.
Hrabianka chwyciła za różek środkowy, Lucia za ostatni, Stefcia wzięła pierwszy z brzegu.
Rita przygryzła usta i roztworzyła dłoń.
— Pan Szeliga był zły. Stefcia poczerwieniała.
Waldemar rzucił triumfujące spojrzenie na Ritę i zaczął z nadzwyczajną uprzejmością pomagać jej do przejścia na brek. Nastąpiło zamieszanie.
Rita kłóciła się z Trestką, a Stefcia stojąc na schódkach, żartowała z Wilhelma, który ją zapewniał, że ciągnienie węzełków to barbarzyński zabytek.
— Proszę panią — zawołał na nią Waldemar.
Stefcia zręcznie przeszła pomiędzy siedzącymi, jak smukły narcyz, w swej białej muślinowej sukni, świeżej i szumiącej. Głowę strojną w bujne fale ciemno-złotych włosów, zwiniętych w ciężki węzeł na tyle głowy, osłaniał duży ogrodowy kapelusz, przybrany puchem muślinu i pękiem delikatnej seledynowej trawy. Zaróżowiona, roześmiana, z błyszczącemi oczyma, dziewczyna była śliczna w swem pomieszaniu, z jakiem prześlizgiwała się przez środek breku.