Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 01.pdf/178

Ta strona została przepisana.

— A pan co robił tak długo? — zapytał.
— Ja?... byłem na wystawie. Zachorowała Salamandra. Weterynarz mówi, że z przepracowania — dodał Waldemar, śmiejąc się.
Brochwicz klasnął w dłonie.
— Ależ naturalnie! Trestka obudził w niej chorobę nerwową: dostanie histerji niewątpliwie. Patrząc na nich, jak biegali w wyścigu, żałowałem, że nie jestem w skórze tej klaczy: z irytacji zrobiłbym ruch, któryby wyniósł Trestkę ponad barjery, ba! nawet ponad hipodrom, a dla osłodzenia mu tej zniewagi cisnąłbym go w lożę panny Rity.
— No, Jurek! daj mu spokój! — rzekł Waldemar. — Muszę waszą uwagę zwrócić na pewien fakt z dnia dzisiejszego, który mnie oburzył. Ale co to nie macie wina?...
— Prawda! nie pomyśleliśmy jeszcze o tem.
— Hej, służba! — zawołał ordynat.
Zwrócił się do towarzyszy:
— Będziecie co jeść?
Spojrzeli po sobie.
— Chyba nie, jesteśmy po kolacji.
— Ja jem ostrygi — rzekł Brochwicz.
— No, ostrygi można i homary.
— Ostrygi, homary i szampan! — rzekł Waldemar lokajowi.
Brochwicz pociągnął Michorowskiego za rękaw i szepnął:
— Waldy, przyjrzyj się tej bandzie cyganek. Pikantne co?... szczególnie ta w cekinach: oczy ma, jak Wezuwjusz! A Hiszpanki? mnia, mnia! No, Hofman popisał się, frontowe okazy!
Waldemar spojrzał przez półotwarte drzwi i lekko wzruszył ramionami.
— Fertyczne papugi — rzekł, częstując towarzyszy cygarami.
Brochwicz rozgniewał się.
— Djablo jesteś lakoniczny!
Wszedł książę Zaniecki ojciec, hrabia Morykoni, zięć księżnej Podhoreckiej, i książę Franciszek Podhorecki. Za nimi majestatycznym krokiem wtoczył się hrabia Barski.
Wniesiono szampana, kilku panów podeszło do stołu. Ordynat wypił kielich wina i rzucił się na fotel. Palił cygaro w milczeniu.
Muzyka grała w sali dziko i hucznie.
— Wracam do swego — rzekł ordynat — czy uważaliście panowie dziś, w czasie rozdawania nagród, jeden fakt? Co was uderzyło?
— Układna mina gubernatora, gdy ci wręczał medale, i zdziwione oczy Trestki, gdy mu nic nie dano — rzekł Brochwicz.
— Hrabia Trestka dostał pochwalny liścik, o ile wiem — wtrącił książę Zaniecki.
— Ho! ho! ho!
Waldemar puścił kłąb dymu.
— Nie żartujcie! Ale fanfary nie zdziwiły was?...
Książę Giersztorf odwrócił się od stołu.
— Fanfary! Owszem! trochę zanadto wyróżniały wystawców z tytułami.
— Ależ to skandaliczne! — zawołał Waldemar i zerwał się z krzesła. — Taka rzecz tolerowaną być nie może. Jest to drobnostka, ale już świadczy o, stronniczości. Słyszeliście panowie? Ile razy otrzymał nagrodę ktoś z naszej sfery lub nawet z plutokracji, orkiestra głuszyła