Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 01.pdf/253

Ta strona została przepisana.

Stefcia nie wzdychała, nie oglądała się za Waldemarem, cicha i milcząca. Doznawała dziwnych uczuć: że chce się stąd wyrwać i nie może, chce uciekać — coś ją trzyma, chce się bronić — coś woła na nią: „Zapóźno!“ Było jej tak ciężko, jakby ten ogromny zamek walił się na nią. Przepych, wspaniałość znowu zaczęły ją dławić. Żal niesłychany rozrywał piersi łkaniem. Tłoczyły ją uczucia i paliły ogniem.




XL.

W parę dni potem odjeżdżali goście ze Słodkowic.
Księżna Podhorecka wyjechała wcześniej z synem, synową i Ritą.
Głębowicze były trochę smętne w tonie, jakby pierwsze dni październikowe tak je nastroiły. Służba miała zgorzkniałe miny, lokaje włóczyli się sennie. Choć czekał ich zasłużony odpoczynek, żałowali świetnych dni, obliczając zyski, mogące zadowolić najchciwszych.
Rządca Ostrożęcki i dwaj praktykanci, schodząc z tarasu, ujrzeli naprzeciw siebie wstępującego na schody ordynata, Szedł z cieplarni zamyślony, w ręce niósł pyszny bukiet żółtych róż. Panowie usunęli się grzecznie. Spojrzał na nich i uśmiechnął się przyjaźnie.
— Dokądże to panowie dążą?
— Tak, włóczymy się po zamku, wywołując minione echa — odrzekł jeden z praktykantów.
— Smutno będzie teraz w Głębowiczach, co?
— Zapewne... Rozbałamuciliśmy się trochę.
— Nie dziwię się wam, bo i ja jestem rozbałamucony. Nudniej mi teraz będzie samemu w Głębowiczach.
Skinął im grzecznie głową i wszedł na taras. Po chwili znikł. Ostrożęcki rzekł półgłosem:
— Cóż panowie na to? Ordynat z bukietem róż, przyznający się do nudów w przyszłości... Osobliwość!...
Młody praktykant, hrabia L., włożył ręce w kieszenie marynarki.
— Wcale nie osobliwość. Bukiet dla panny Rudeckiej i nuda za nią, kwintesencja zaś tego: panna Rudecka przyszłą ordynatową.
— Sądzisz pan? — zdziwił się Ostrożęcki.
— Czy sądzę? Wierzę w to, jak w ewangelję. On przecie za nią szaleje, ślepy by dojrzał. Z tego powodu Barski wścieka się, z tego powodu hrabianka Melanja zachoruje na żółtaczkę, z tego powodu wreszcie wyniknie wiele krzyków, hałasów, bo arystokracja stanie dęba, lecz rezultatem będzie Veni Creator. Ordynat Inaczej nie dostanie Rudeckiej, a że jest wprost oszalały, więc u stóp ołtarza sprawa musi się zakończyć. Ona zaś takiej partji nie odrzuci, to pewno.
Ostrożęcki zmarszczył się.
— Czy tylko ordynat naprawdę myśli o ołtarzu? Ostatecznie... to magnat z krwi i kości, choć wyjątkowy, ale zawsze feudalny, a że jest widocznie podniecony... To na nią działa i musi działać. Otacza ją królewskimi hołdami: to samo zdoła odurzyć pannę Rudecką, nie mówiąc o jego własnej osobie, która już, zdaje mi się, nie jest jej obojętną. Jego miljony zastawiają tu na nią sidła. Lecz jak się to skończy — nie wiadomo. Jeśli on ma względem niej zamiary mniej szlachetne... szkoda byłoby dziewczyny... To kwiatek za ładny, za świetny na zmarnowanie, nawet w takim przepychu.
Hrabia praktykant zaśmiał się.