Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 02.pdf/039

Ta strona została przepisana.

Waldemar odrzekł, patrząc na Stefcię palącym wzrokiem. Jego spojrzenie dziwnie miękko ogarniało jej postać. Tylko na krepowy welon spoglądał z marsem. Przykro go dotknął jej strój żałobny.
Lucia zawołała, jakby odgadując jego myśli:
— Stefa, poco tobie ta krepa? Ładnie wyglądasz w niej, ale to straszne! Po babce nie nosi się welonu.
— Ja ją bardzo kochałam. Zresztą niedługo będą nosiła.
Chciała powiedzieć: — „Niedługo będziesz mnie już widział“ — ale wstrzymała się. Na samo wspomnienie łzy jej napłynęły do oczu.
Nie wyobrażała sobie chwili rozstania.
Waldemar był milczący, Stefcia również. Oboje czuli, że coś stanęło między nimi, i odgadywali co.
W Słodkowcach zaledwie wysiedli z karety i Jacenty uradowany ucałował ręce Stefci, ukazał się stary kamerdyner pana Macieja, podszedł wprost do niej, i nachylając się, szepnął:
— Starszy pan prosi panią do siebie. Jest w swoim gabinecie.
Dziewczyna zbladła, lecz odważnie poszła naprzód, nie rozbierając się wcale. Waldemar ją dogonił.
Wziął jej ręce i przytulił do ust.
— Panno Stefanjo, czy pani wie wszystko?
— Wiem — odparła z drżeniem.
Popatrzał jej w oczy długo, przeciągle.
Paznałem to odrazu w wagonie. Biedactwo! Ale niech się pani nie rozdrażnia, bo i dziadzio jest niesłychanie wstrząśnięty. Proszę to zrobić — dla niego i być spokojną.
Odprowadził ją aż do drzwi gabinetu.
Pan Maciej siedział w fotelu. Trzy godziny sprawiły na nim różnicę wielką; zbladł i włosy zbielały mu jeszcze więcej; pochylił się, zgarbił, miał wygląd bardzo stary. Stefcia na jego widok nie wytrzymała, łzy zalały jej oczy, pędem pobiegła do staruszka, uklękła przy jego kolanach i schowała twarz w dłonie, chcąc stłumić płacz.
Pan Maciej, trzęsący się, otoczył ją ramionami.
Po tym wybuchu Stefci zrozumiał, że ona już wie wszystko.
Coś jakby łkanie jęknęło w jego starej piersi.
— Dziecko, ty płaczesz? Więc wiesz? Od kogo? Skąd?
— Z jej... pamiętnika.
Zapanowało milczenie — ciężkie, głuche. On znał ten pamiętnik!
— Pisałaś... do Luci, że zmarła nagłe na serce... Czy była przyczyna? — spytał zmienionym głosem.
Stefcia zawahała się.
— Mów, dziecko — mów wszystko — chcę wiedzieć, widzisz — jestem — spokojny.
Stefcia opowiedziała, że babka, bawiąc zagranicą, nie miała dokładnych wiadomości, gdzie się ona znajduje — i dopiero list ojca, w którym wymienił nazwisko Michorowskich....
Umilkła, nie chcąc wyjawić, że to właśnie przeraziło babkę. Nie chciała wymienić szczegółów, gdyż występował w nich Waldemar.
Ale pan Maciej dopowiedział sobie resztę, pochylił głowę i ciężko oddychał, poczem mówił z ogromną goryczą:
— Więc nie przebaczyła — pamiętała zawsze — samo nazwisko przeraziło — bała się o wnuczkę, że jest wśród nas.