Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 02.pdf/083

Ta strona została przepisana.

— Jest odpowiedź: niepewny ród. W prawdziwie dobrych rodach niema tego nazwiska. To coś nowego. O Rudeckich nikt z nas nie słyszał.
Waldemar spojrzał na hrabiego przelotnie.
— Bo my, zamknięci w naszych kołach rodowych, nie znamy bardzo wielu kółek w społeczeństwie, które jednak istnieją. Rodzina. Rudeckich jest znaną i szanowaną w Królestwie. Najlepiej was objaśni i przekona Niesiecki. Ja mam już dosyć tej rozmowy bezcelowej. Spytam tylko, czem się różni panna Rudecka od naszych panien? Chyba wytwornością, no i urodą. Nie każda może się taką poszczycić.
— Uroda, uroda! — syknęła pani Idalja — przywilej tęgich wieśniaczek... w naszej sferze ma znaczenie poślednie.
Waldemar roześmiał się.
— Wolne żarty, kochana ciociu! ale nie mnie brać na nie. Panna, Rudecka poza urodą ma wszystko, co obowiązuje nasze towarzystwo, Jest obyta, utalentowana, obce języki posiada wybornie, umie prowadzić lekką salonową rozmowę, jak i poważną. Potrafi dowcipnie żartować, ładnie siadać do karety, nawet elegancko obchodzić się z trenem, czego dała dowód w kostjumie. Wymieniam wszystko, czego brak w niej mógłby was razić.
Książę Franciszek skrzywił się.
— Daje pan przykłady dziecinne. Dobre dla panny Rudeckiej, lecz nie dla ordynatowej Michorowskiej, która mogłaby być pierwszy damą w kraju.
— Bądźcie pewni, że nie zrobi zawodu i zakasuje niejedną dzisiejszą gwiazdę salonów.
Pani Elzonowska dodała z ironją:
— Szczególnie z temi rękoma i ruchami. C’est plus que ridicule!
Wszyscy spojrzeli na baronową z pewnem zdziwieniem.
Twarz jej była sina z gniewu. Waldemar uważnie popatrzał na nią.
— Z rękoma? To coś nowego! A jakież ona ma ręce?...
— W każdym razie nie dla nas — odrzekła dumnie baronowa.
Wtrąciła się młoda księżna:
— Nie unoś się, Idalko, bo zaczynasz być niesprawiedliwą. Ręce panny Rudeckiej są ładne, białe, drobne, zupełnie arystokratyczne, ruchy wytworne i dystyngowane. Przeczyć nie można.
Waldemar z szatańskim uśmiechem rzekł wolno, jakby się drażniąc:
— Ach, co do rąk, bądźcie spokojni! Z natury są ładne, a gdy je wybrylantuję, wówczas mogą się schować rozmaite łapki magnackie, niezawsze odpowiadające pochodzeniu.
— Żartujesz sobie z nas, Waldemarze — przemówiła starsza księżna z urazą.
— Nie, odpowiedziałem tylko na uczyniony mej przyszłej żonie zarzut.
— Zawcześnie pan zaczyna tytułować pannę Rudecką — odezwał się z ironją hrabia Morykoni.
— Powtarzam, moją żoną zostanie panna Stefanja Rudecka, Proszę, abyście mi państwo uwierzyli i przestali mnie dręczyć, gdyś to do niczego nie doprowadzi.