Strona:PL Modrzewski-O naprawie Rzeczypospolitej 131.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

wielkie dochody kościelne, aby też i oni udzielali nieco studentom.. . . . . . . . . . . .
Byli niektórzy przeszłego wieku, którzy co najprzedniejsze beneficja samej szlachcie za przywilejami aż z Rzymu otrzymanemi przysądzali; byli też i ci, którzy u nas, to jest w pośrodku Polski, klasztory ludziom obcego narodu przywłaszczali; było też i to za naszej pamięci, że bogate opactwa w moc szlacheckiego stanu przychodziły — a tymczasem, ktoby o ludziach uczonych osobliwe staranie miał, nie był żaden. Byli, jeśli się nie mylę, biskupi nasi wedle praw powinni, aby do każdego takiego zgromadzenia ksieżej po dwa doktory dawali—zaś naleźli się ci, którzy, synod zebrawszy, uczynili biskupy od tej powinności wolne, a miasto dwuch doktorów tylko jednego napisać kazali. O mierziona sprawo! żaden w tym zgromadzeniu nie siedział, któryby ludzi uczonych rzecz forytować a tej się ustawie zastawić chciał. Cóżeście wtenczas czynili kochankowie nauk, którzy macie zwierzchność? Coście zaprawdę uczynili mistrzom waszym, którym zacności uwłaczano, gdy ona dwojaka liczba, ze wszytkiej liczby najmniejsza w niwec się obracała? Wyście milczeli ano i między pospólstwem najdują się ci, którzy zacności nauk bronią, i między niewolnikami bywają, którzy rozgniewanym panom wolnie odmawiają. Czyli snać i naonczas takie czasy były, iż wszytko na jednego wolą zdawać musiano, przeciw któremu żaden bez karania