Strona:PL Modrzewski-O naprawie Rzeczypospolitej 153.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

O planie ogólnym oraz części oddzielnych poucza też sam autor: rzeczpospolita stoi uczciwością obyczajów, srogością sądu i biegłością w sprawach wojennych, przeto ów podział na księgi o obyczajach, prawach i wojnie.
Zwyczajem starożytnych tytuły rozdziałów bywają nieraz obszerne, zawierają streszczenie lub przynajmniej plan rozdziału (summa).
3. Księgę obyczajów rozpoczyna autor od określenia, co stanowi rzeczpospolitą i jaki jest jej cel, idąc w tym względzie za Arystotelesem (porówn. dr. Kot l. c.). Ponieważ obyczaje są tak ważne, studjuje ich źródła i przyczyny (rozum i przyrodzenie) tudzież sposoby umacniania (ćwiczenie). Ponieważ rzeczpospolita składa się z rozmaitych stanów, na których leżą rozmaite obowiązki, obyczaje, jakie mieć winny te stany, rozpatruje z kolei w rozdziałach o królu, senatorach (o panach radach), sędziach, hetmanach, starostach. Od „naprawy” tych instytucji, które istnieją, przechodzi do luźnych projektów nowych urzędów lub instytucji, od których spodziewa się poprawy obyczajów. Są tu rzeczy bardziej i mniej ważne; radby ustanowić dozorców obyczajów, na wzór tych, jacy istnieli w starożytnych respublikach greckiej i rzymskiej, podaje zaraz potym rady, jak zapobiec wyszrubowywaniu cen przez nieuczciwych spekulantów na środki spożywcze i jakby należało budować domy, żeby uniknąć częstych pożarów, które były plagą miast drewnianych. Uwagi w sprawie gospodarki miejskiej przeplata zasadniczemi rozważaniami doniosłości ogólnopaństwowej o rozdawnictwie urzędów lub o prawie własności dziedzicznej i szlacheckiej. Od powinności poddanych przechodzi do zbytku w pokarmach, trunkach, do pychy i próżności. Ostatnie rozdziały wreszcie księgi o obyczajach traktują o pojedynkach i noszeniu broni.
Tę pozorną różnorodność tematów można tłumaczyć ich aktualnością, niektóre bowiem spotykamy i u innych pisarzy, np. o pojedynkach i noszeniu broni u Górnickiego w „Rozmowie o elekcyey”; lecz nad tą różnorodnością panują wyraźnie dwie idee najdroższe autorowi, a wypływające z jednego źródła: głębokiego poczucia sprawiedliwości spółecznej, które znieść nie może, iż panowie bezkarnie (t. j. prawnie) zabierają kmieciowi rolę, kiedy się im podoba, że kmiecia bezkarnie i prawnie „dławić i uciskać mogą, że nietylko majętność, lecz żywot kmiecia jest w ich ręku na łaskę i nie łaskę zdany”. Do tej myśli przewodniej wraca wciąż, staje się wtedy