Strona:PL Moj stosunek do kosciola.djvu/008

Ta strona została uwierzytelniona.
Rozdział I., wstępny.


Punkt wyjścia. „Fałszywa fasja”.

Za punkt wyjścia biorę kapitalne głupstwo, popełnione przezemnie przed trzydziestu laty. Mieszkałem wówczas w Krakowie, do którego w r. 1893 przeniosłem się z Dorpatu-Jurjewa, nie wysłużywszy pełnej emerytury rosyjskiej, ażeby móc pracować w jednym z istniejących wówczas uniwersytetów polskich. Wkrótce po przybyciu do tego miasta zostałem niemile dotknięty zwyczajem, praktykowanym przez wszystkich mieszkańców Galicji, któremu to zwyczajowi ja również musiałem się poddać, bo inaczej zostałbym pozbawiony dachu nad głową.
Oto, wynająwszy mieszkanie i opłaciwszy umówione ustnie komorne za pierwszy kwartał, powinienem był po niejakim czasie w osobnej księdze domowej stwierdzić własnoręcznym podpisem oświadczenie, równające się pod względem prawnym zeznaniu pod przysięgą, a więc w razie wykrycia urzędowego nieprawdziwości zeznania karane na równi z „krzywoprzysięstwem”, ile mianowicie wynosi moje roczne komorne.
Przy tem gospodarz domu oświadczył mi, że za nic w świecie nie mogę zmieniać figurującej w księdze sumy na istotnie umówioną i opłacaną, ale że muszę w swem zeznaniu „pod przysięgą” czyli w „fasji mieszkaniowej” uznać zredukowane mniej więcej do połowy komorne. Kiedy próbowałem protestować, mój „kamienicznik” oświadczył mi stanowczo, że jednak muszę się na to zgodzić, że jestto obowiązujący wszystkich lokatorów zwyczaj, a gdybym się chciał zpod niego wyłamać, zostanę wyrzucony z zajmowanego mieszkania i nie znajdę mieszkania w żadnym innym domu, bo