Pańskiej, wylegujący się całemi godzinami krzyżem w kościele Panny Marji i we wszystkich innych kościołach krakowskich i wogóle galicyjskich, nie wahali się podpisywać rok w rok zeznania krzywoprzysięskie. A do tych nieświadomie, podświadomie i świadomie cynicznych obłudników należeli w polskiej Galilei nietylko zwykli śmiertelnicy i śmiertelniczki, ale także luminarze i świeczniki społeczeństwa, przodownicy hjerarchji kościelnej, biskupi i arcybiskupi, artyści, literaci pierwszorzędni, profesorowie wyższych zakładów naukowych, członkowie Akademji umiejętności z jej prezesem na czele, jednem słowem kwiat różnonarodowej inteligencji galicyjskiej (dziś „małopolskiej”).
Duchowieństwo różnowyznaniowe, kler żydowski, katolicki i wszelki inny uczestniczył w tem okłamywaniu, w tem fałszowaniu, w tem nagminnem oszustwie i ani jednem słówkiem nie protestował przeciwko niemu. Jeżeli „fałszywa fasja” należała do „grzechów”, toć oczywiście każdy prawowierny katolik powinien był się spowiadać z tego „grzechu”, i oczywiście za każdym razem otrzymywał rozgrzeszenie wraz z pozwoleniem powrotu do grzechu i kontynuowania utartego zwyczaju „fałszywej fasji”.
Zdaje się jednak, że „fałszywa fasja” nie należała do grzechów, przewidzianych przez moralność żydowsko-chrześcijańsko-katolicką. Przecież w Dekalogu czyli w Dziesięciorgu Bożych Przykazań nie znajdujemy wcale przykazania: „nie kłam, nie udawaj, nie oszukuj, nie fałszuj, nie bądź obłudnikiem”; boć „nie mów fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu twemu” (pierwotnie przyk. 9-e, później 8-e) znaczy właściwie co innego. Tak więc kler różnowyznaniowy, patrząc pobłażliwie na „fałszywą fasję” i sam w niej uczestnicząc, był w porządku ze swem sumieniem wyznaniowem. „Krzywoprzysięstwo”, związane z „fałszywą fasją”, było pojęciem tylko świecko prawniczem, obcem dziedzinie religji.
W mojej jednak etyce pozawyznaniowej wołało gromkim głosem owo przykazanie, nie przewidziane ani w etyce żydowsko-chrześcijańskiej, ani w etyce rzymsko-katolickiej. Pomimo to, pod grozą stracenia dachu nad głową, podpisywałem w ciągu kilku lat „fałszwą fasję” w obu moich mieszniach krakowskich, i na ulicy Radziwiłłowskiej i na Pędzichowie, czyli byłem takim samym kłamcą, fałszerzem, oszus-
Strona:PL Moj stosunek do kosciola.djvu/010
Ta strona została uwierzytelniona.