za obronę Warszawy i za wzięcie Lwowa, a co do Krakowa musieli się obejść smakiem, ale ja, mieszkając wtedy w Krakowie, ocaliłbym swoje mienie i mógłbym nadal spokojnie i systematycznie opracowywać swe w ciągu wielu lat zbierane materjały naukowe.
Na swej megalomanji i donkiszoterji wyszedłem gorzej, niż Zabłocki na mydle.
Ani kara, jaka mię spotkała w Krakowie za „megalomanję“ i „donkiszoterję“, ani więzienie, na które mię skazano w r. 1914 w Petersburgu za mięszanie się nie do swoich rzeczy, ani nareszcie wspomniana powyżej klęska, poniesiona przezemnie w Petersburgu już po wojnie w związku jeszcze z krakowskiemi podszeptami „megalomanji” i „donkiszoterji”, nie nauczyły mnie rozumu i powściągliwości języka. Już po przeniesieniu się z Petrogradu do Warszawy świerzbiał mię wielokrotnie język, a uparta autosugestja pchała do bzdurnych i lekkomyślnych wystąpień publicznych, narażających mię „opiuji pubicznej” i dojrzałemu sądowi „patryjotów” i „bogoojczyźniaków”. Zostałem w ich oczach „wrogiem Polski, całe życie pracującym na jej szkodę”.
Jednym z tego rodzaju lekkomyślnych i szkodliwych dla mnie wystąpień, podyktowanych tą razą już nie przez „donkiszoterję”, ale prawdopodobnie przez swoistą megalomanję i wstręt organiczny do wszelkiej „fałszywej fasji”, było moje oświadczenie w r. 1924, że, jako nie-chrześcijanin, nie mam prawa do korzystania z dobrodziejstw pobytu w Mądralinie. W ten sposób pozbawiłem się możności odpoczynku w warunkach nadzwyczaj pomyślnych, prawdziwie idealnych. Ze stanowiska zdrowego rozsądku i korzyści praktycznych był to krok nierozważny i po prostu głupi. Cóż bowiem mogto się stać złego, gdybym ja swoją „niechrześcijańskość” zachował dla siebie, nie afiszując się z nią publicznie i nie podkreślając jej jako powód do niekorzystania z dobrodziejstw zapisu ś. p. Hiszpańskiego Kasie im. Mianowskiego? Tani pobyt w tej uroczej miejscowości byłby z korzyścią dla mojej kieszeni, a wyborne powietrze, doskonałe odżywianie się i wogóle cały zespół warunków pobytu w Mądralinie z korzyścią dla mego zdrowia. Przecież odwiedzają dość czę-