Wychowanie otrzymałem szczerze rzymsko-katolickie. Od najwcześniejszego dzieciństwa wpajano we mnie starannie i sumiennie religijność rzymsko-katolicką ze wszystkiemi jej przynależnościami.
Moja matka była prawdziwą katoliczką, nie damą flirtującą z konwenansowym Bogiem, ale osobą głęboko wierzącą i całą duszą, całem sercem oddaną swemu Bogu, który, chociaż, podobnie jak wszystkim innym osobom wierzącym, był jej narzucony i w nią wmówiony, stał się jej prawdziwym Bogiem osobistym, czczonym i wielbionym bez zastrzeżeń i bez powątpiewań, zgodnie z nauką Kościoła. Życie mojej matki było życiem męczennicy, poddającej się bez szemrania przeznaczonemu jej losowi, który dla niej był wyjątkowo okrutnym. Doznawała prawie bez przerwy tylko cierpień, a nader rzadko chwilowej przemijającej radości. Urodziła czternaścioro dzieci, z których tylko czworo wychowało się i dorosło; jedna córeczka umarła mając lat pięć, a wszystkie inne w ciągu pierwszego roku życia. W jej cierpieniach jedyną jej pocieszycielką była głęboko odczuwana i całą istotą przeżywana religja. Za swój najświętszy obowiązek uważała bezwzględne posłuszeństwo Kościołowi, surowe przestrzeganie przepisów kościelnych i wykonywanie wszystkich bez wyjątku praktyk religijnych.
Uważając swoją religijność za niezbędny warunek szczęścia doczesnego i pozagrobowego, matka moja starała się wszelkiemi sposoby wszczepić ją także dzieciom. Ćwiczyła nas w modlitwach, w niedzielę i święta czytywała nam przepisane na każde ze świąt lekcje i ewangielje, prowadziła nas na nabożeństwa, kazała czcić osoby duchowne, jako istoty wyższe, jednem słowem wychowywała nas w kulcie religijnym o absolutnej czystości i bez zarzutu.
Oczywiście usiłowania wychowawców w kierunku zaszczepienia wychowankom czystej i prawdziwej religijności nie zawsze trafiają na podatny grunt, a wywołują czasami niepożądane skutki. „W małych dzieciach, skazanych na bałamucenie ich opowiadaniami i objaśnieniami całkiem dla nich niezrozumiałemi, można wprowadzić nastrój religijny przez samo powiedzenie „złóż rączki i pomódl się do bozi“. Jest to zapewne rozrzewniające i rozczulające, ale czy zawsze celowe, czy zawsze da się długo utrzymać, to wielkie pytanie“.
Strona:PL Moj stosunek do kosciola.djvu/017
Ta strona została uwierzytelniona.