Strona:PL Moj stosunek do kosciola.djvu/028

Ta strona została uwierzytelniona.

Nawiasem mówiąc, w Rosji carskiej moje położenie pod tym względem było położeniem bez wyjścia. Ponieważ bezwyznaniowość i pozawyznaniowość były tam niedopuszczalne, a nawet uważane za występek, więc wystąpić z Kościoła katolickiego mogłem jedynie przez zmianę wyznania, t. j. wstępując do jednego z innych Kościołów chrześcijańskich: albo do jednego z wyznań protestanckich, albo też do Kościoła prawosławnego. To ostatnie byłoby krokiem, pozbawiającym wszelkiej swobody ruchów w tej dziedzinie: lasciate ogni speranza voi ch'entrate (porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy tu wstępujecie); boć przecie próba zerwania z prawosławiem była karana w Rosji jako przestępstwo kryminalne.
Niektórzy dostojnicy kościelni, chociaż z pewnością wiedzieli o moim indyferentyzmie wyznaniowym, zwracali się jednak do mnie z prośbami o załatwienie pewnych spraw poufnych.
Przez cały czas swego pobytu w Kazaniu (1875 — 1883) wcale nie uczęszczałem do kościoła i wogóle stałem zdala od proboszcza miejscowego i jego otoczenia. Głównemi filarami Kościoła katolickiego, syndykami i t. p., byli polacy z intendentury wojskowej lub z leśnictwa, z których niektórzy mieli procesy o rozmaite nadużycia pieniężne. (Ja sam w charakterze sędziego przysięgłego uczestniłem raz w sądzie nad takimi łapownikami i złodziejami, ale oczywiście bardzo pobożnymi i prawowiernymi katolikami). Pomimo to pod koniec mego tam pobytu pisał do mnie internowany w Jarosławiu (nie galicyjskim, ale rosyjskim) arcybiskup Feliński, prosząc o pośrednictwo w doręczaniu zapomóg dwum wracającym z zesłania syberyjskiego a przebywającym czasowo w Kazaniu księżom (jeden z nich był w domu dla obłąkanych). Dodał przytem Feliński, że zwraca się do mnie, ponieważ do miejscowego proboszcza, z powodu jego prowadzenia się, nie ma zaufania. Wymieniliśmy ze sobą kilka listów w tej sprawie, a, o ile sobie przypominam, ksiądz arcybiskup przysłał na moje ręce dla swych pupilów kilkaset rubli.
W Dorpacie (1883 — 1893) zastałem słynnego księdza Pietkiewicza, proboszcza i wykładającego w uniwersytecie religję katolicką dla studentów katolików. Swojemi kazaniami niemieckiemi, a nawet swojemi mowami pogrzebowemi kapłan