Strona:PL Moj stosunek do kosciola.djvu/030

Ta strona została uwierzytelniona.

subtelnych i wysoce wykształconych pomocników margrabiego Wielopolskiego i arcybiskupa Felińskiego ze sprośnym Falstaffem dorpackim, chociaż, według nauki Kościoła, ten sprośny Falstaff, jako kapłan katolicki, posiadał nadprzyrodzoną moc zarówno „związywania” i „rozwiązywania” na ziemi tego, co automatycznie musiało się „związywać” i „rozwiązywać” w niebie, jako też moc przymusowej transsubstancjalizacji chleba i wina w ciało i krew bóstwa.
Kiedy po kilku latach mego pobytu w Dorpacie przedstawiciel uniwersytecki i syndyk kościoła katolickiego z ramienia uniwersytetu, profesor matematyki Helmling, wskutek starć z ks. Pietkiewiczem, zrzekł się tej godności, uniwersytet, dzięki memu nominalnemu „katolicyzmowi”, postanowił powierzyć ją mnie. Również sam ks. Pietkiewicz prosił o zamianowanie mnie syndykiem. Liczył bowiem na to, że, jako nie uczęszczający na nabożeństwa i wogóle obojętny pod względem religijnym, nie będę również wtrącał się do spraw zarządu majątkiem kościelnym i będę patrzył przez palce na jego, Pietkiewicza, nadużycia.
Ja jednak nieco inaczej zapatrywałem się na wzięte na siebie obowiązki wobec parafjan. Choć mi się to wcale nie uśmiechało, ustąpiłem naleganiom zarządu uniwersytetu i zostałem syndykiem kościoła katolickiego w Dorpacie. Biedny Pietkiewicz zawiódł się na mnie. Zaraz po objęciu urzędu przystąpiłem do zaznajomienia się ze stanem majątku kościelnego i zażądałem od proboszcza zdania sprawy i pokazania mi ksiąg i rachunków. To usposobiło go względem mnie wrogo, tak że zaczął walczyć ze mną za pomocą oszczerstw i denuncjacji, wskazując władzom na mój „demoralizujący wpływ“ na młodzież uniwersytecką.
Wkrótce spłonął drewniany budynek, mieszczący w sobie obok „kościoła“ na dole mieszkanie księdza i wynajmowane prywatne mieszkanie na pierwszem piętrze, także nad samym ołtarzem. Prowadząca śledztwo początkowe policja zakomunikowała mi poufnie, że wszelkie poszlaki naprowadzają ją na podejrzenie, że sprawcą pożaru był sam Pietkiewicz, ale że, dla uniknięcia skandalu, umorzyła sprawę. O ile to podejrzenie policji było usprawiedliwione, nie wiem. W każdym razie ciążyło ono nad czcigodnym kapłanem.
Pietkiewicz tryumfował, urządził składkę na odbudowę