nych modlitw, nie uczęszczałem na nabożeństwa kościelne, ani razu się nie spowiadałem, nie całowałem biskupów w rękę, nawet samego nieomylnego nie pocałowałbym w pantofel. O posłuszeństwie matce naszej Kościołowi Świętemu mowy u mnie być nie może; nigdy się na to nie zgodzę, ażeby nietylko Macoch Częstochowski, Pietkiewicz dorpacki, carosławny biskup Żyliński wileński, ale nawet najporządniejszy i najuczciwszy ksiądz mógł kierować mojem postępowaniem i dawać mi wskazówki moralności.
Co zaś do strony wewnętrznej, to, o ile siebie pamiętam, po ostatniej spowiedzi w r. 1861 nigdy nie znajdowałem się w nastroju pobożnym i dewocyjnym, nigdy nie odczuwałem tęsknoty religijnej i pędu mistycznego do jednoczenia się i zlewania się z „bóstwem“. Gdybym za pomocą modlitwy chciał nawiązywać styczność z Panem nad Pany, pretensja do obcowania z tak wielkim panem byłaby z mej strony dowodem potwornej megalomanji. Może jestto swoiste kalectwo, próżnia i pustka w rodzaju braku słuchu muzykalnego, w rodzaju przytępienia i ostatecznego zamarcia zmysłów: słuchu, wzroku, smaku, powonienia, dotyku. Być może. Na to niema rady. Pozwolę sobie jednak zauważyć, że w gminach górskich, w których wszyscy mieszkańcy mają wole pod gardłem, człowiek, pozbawiony tej koniecznej ozdoby, uważany jest za kalekę.
Obce mi są wszelkie wierzenia osobiste, obcą mi jest wiara w jakiekolwiek dogmaty, zarówno wyznaniowe, jak i polityczno-partyjne. Nie uznaję żadnych sakramentów. Nie uznaję, rzecz oczywista, żadnych objawień i proroctw, wiedząc, że wszelkie t. zw. objawienia i proroctwa dostają się od człowieka do człowieka za pomocą wmawiania, sugestji, a pierwotne ich źródło sprowadza się do „natchnień” i zboczeń umysłowych, do atrofji i hypertrofji, stanowiących przedmiot badania psychjatrów.
Co zaś do bóstw i wogóle co do sił, rządzących rzekomo światem, to przedewszystkiem są to językowo ochrzczone uogólnienia i scałkowania (zintegrowania) mnóstwa wrażeń i wyobrażeń, powstających w nas dzięki oddziaływaniu na nas przyrody i społeczeństwa. Nie powinniśmy też zapominać, że w stosunku do ogółu wszechświata znajdujemy się jak w studni, nie mogąc wyjrzeć po za jej krawędzie, że
Strona:PL Moj stosunek do kosciola.djvu/041
Ta strona została uwierzytelniona.