nasze zmysły mogą odbierać wrażenia tylko w nader szczupłych granicach, poza któremi znajduje się nieskończona ilość objawów, zmysłom naszym niedostępnych. Do stwierdzenia zjawisk pozazmysłowych prowadzą nas ścisłe badania naukowe. Dostępne naszemu uchu szmery i tony mieszczą się tylko między pewnemi minimami i maksymami wibracyj czyli drgań. W dziedzinie optyki odkryto promienie ultrafjoletowe, oku naszemu niedostępne. W dziedzinie akustyki działają fale pozadźwiękowe (ondes ultrasonores). Podobnie w dziedzinie zjawisk i oddziaływań psychicznych, w sferze intelektu ludzkiego (i zwierzęcego) musimy przyjąć we wszechświecie nieskończoną ilość zjawisk, leżących poza jaknajdalej idącą rozszerzalnością i rozciągalnością intellektu.
„Przypuszczać, że poza człowiekiem i zwierzęciem niema w świecie pierwiastku psychicznego, byłoby objawem szalonej megalomanji czyli obłędu wielkości. Coś takiego musi być, ale co to jest, nie wiem. Jestem na to za głupi, zanadto ograniczony. I śmiem twierdzić, że inni ludzie są również za głupi i za ograniczeni i nigdy nie potrafią zrozumieć owego wszechświatowego pierwiastku psychicznego“.
(„Komu i na co potrzebny jest Bóg?” „M. W.” 1925 № 1, str. 14).
To, co się opowiada o tym świecie tajemniczym, niedostępnym umysłowi ludzkiemu, to co się wmawia w siebie i w innych, są to senne widziadła i bajdurzenia, bądź to powtarzane z dobrą wiarą, bądź też wysyskiwane dla tumanienia łatwowiernych.
Z mnóstwa kwestji, których traktowanie przezemnie jest sprzeczne z nauką Kościoła i — ponieważ wyznanie biorę na serjo, głęboko, przekonaniowo, nie zaś policyjnie, metrycznie (nie od metra, ale od metryki) i paszportowo — nie pozwala mi uchodzić za katolika, zastanowię się tu nieco obszerniej tylko nad trzema: nad kwestją „sprawiedliwości boskiej”, nad kwestją „nieśmiertelności duszy” i nad kwestją wmawianej w Boga próżności i żądzy sławy.
Czy dopuszczenie przez Stwórcę do grzechu pierworodnego i karanie za niego wszystkich ludzi, jako potomków dwojga grzeszników, daje się pogodzić z ludzkiem poczuciem