rządzałem niepowetowane krzywdy innym i samemu sobie. Marnotrawiłem i trwoniłem posiadane skarby pod każdym względem.
Wiem napewno, że ani katolicyzm, ani żadne inne wyznanie nie uchroniłoby mnie od tych wszystkich zdrożności i błędów. Nie uchroniła mnie moja własna etyka osobista. Przemogła natura, przemogły zdrożne nałogi i bydlęce popędy.
Od przeszło sześćdziesięciu lat praktykowałem chroniczne oszustwo co do swej przynależności wyznaniowej. Chcę przynajmniej pod koniec życia oczyścić się, być uczciwym, nie obłudnym, nie mówić fałszywego świadectwa o samym sobie.
Nie chcę uprawiać flirtu z Panem Bogiem, obowiązującego „katolików“ z inteligencji i z „towarzystwa“. Niech pozostają „katolikami“ różni światowcy, czy to obłudnie „praktykujący“, czy to wcale niepraktykujący, ale podtrzymujący przyjazne stosunki z klerem dla oddawania sobie wzajemnych usług.
Odgraniczam się od „katolików“, odgraniczam się od obrońców wojny, od obrońców kary śmierci, od obrońców wszelkiego rodzaju niewolnictwa, odgraniczam się od jegomościów, twierdzących, że śluby cywilne wymyślili bolszewicy i że obchodzenie się bez ślubu kościelnego jest „sprośnym konkubinatem“. Odgraniczam się od zbiorowiska, do którego należą i którego bronią tępi, bezduszni, pozbawieni logiki i poczucia sprawiedliwości biurokraci (urzędnicy Min. W. R. i O. P. i członkowie Najwyższego Trybunału Administracyjnego), wbrew wyraźnym nakazom Konstytucji pozbawiający praw osobę, która zdała bardzo dobrze egzamin maturalny ze wszystkich przedmiotów naukowych, ale, jako urzędowo bezwyznaniowa, nie mogła zdawać z wypowiadającej walkę nauce „religji“. Takiego pozbawiania praw nie było nawet w Rosji carskiej.
Uznaję słuszność przysłowia „co po psie w kościele, kiedy pacierza nie mówi”; nie chcę być „parszywą owcą”, zanieczyszczającą kościół, i dla tego wychodzę.
Gorliwcy „katoliccy”, obawiający się zgorszenia, niech się pocieszą. Niema się co martwić. I bezemnie pozostaną w łonie Kościoła katolickiego tysiące, miljony obłudników, fałszywych katolików, farbowanych lisów, a przecież o nich
Strona:PL Moj stosunek do kosciola.djvu/063
Ta strona została uwierzytelniona.