u nas; musi być zrównany z innemi wyznaniami, a wszystkie wyznania muszą być oddzielone od państwa; winny być prywatnemi religijnemi stowarzyszeniami“.
Tak pisał do mnie jeden z bardzo mi życzliwych wolnomyślicieli. Jego zarzuty odpieram następującemi uwagami:
Mój przyjaciel twierdzi, że przez wystąpienie urzędowe z łona danego wyznania traci się wpływ i pozbawia się możności oddziaływania na innych rzekomych współwyznawców. Ależ ja nie chcę wywierać żadnego wpływu, nie chcę na nikogo oddziaływać. Nikogo nietylko nie zmuszam, ale nawet nie namawiam do udawania niewierzących. Nie wdzieram się nieproszony do tajników duszy ludzkiej. Chcę być sam i nawet najbliższych mi osób nie namawiam do naśladowania mnie. Żądam tylko od nich absolutnej tolerancji dla samego siebie. Obcy mi jest duch prozelityzmu, propagandy, nawracania. Nie chcę odbierać duszom wierzącym pociechy i osłody, jaką znajdują w religji. Co więcej, jestem tego zdania, że „Religja serc naiwnie wierzących zasługuje na uznanie i szacunek choćby dla tego, że wprawia duszę do dążeń idealnych i uszlachetniających“. („Myśli nieoportunistyczne“. Kraków, 1898, № 8). Wierzcie sobie w co chcecie, przestrzegajcie nauk i wskazówek swych duszpasterzy, tylko mnie dajcie święty spokój i nie troszczcie się o zbawienie mojej duszy, które mnie samego nic nie obchodzi. Pozwólcie mi być tem, czem jestem. Nie zmuszajcie mnie i nie namawiajcie mnie do udawania katolika, kiedy nim nie jestem. Nie stosujcie do mnie gwałtu i przemocy. Stosujcie do mnie tolerancję.
Inkwizytorowie palili na stosach setki i tysiące dla zbawienia duszy smażonych. Krzewiciele katolicyzmu i „chrześcijaństwa“ tępili ogniem i mieczem całe ludy przez „miłość bliźniego“, dla zbawienia grzęznących w „pogaństwie“ i w „herezji“ dusz. Z powierzchni zdobytej przez „chrześcijan“ Ameryki zniknęły całe ludy ze swoistą kulturą i z odrębnemi wierzeniami. Wytępiono Albigensów, wytępiono Arjan. Wszystko od majorem Dei gloriam (na większę chwałę Boga). Ja nie mógłbym uczestniczyć w podobnych czynach apostolskich. Pod tym względem nie czuję w sobie ani krzty sadyzmu, niezbędnego do krwawych całopaleń na chwałę Boga żydowsko-chrześcijańskiego. Nie chcę nikogo nawracać ani mieczem, ani stosem, ani słowem.
Strona:PL Moj stosunek do kosciola.djvu/066
Ta strona została uwierzytelniona.