„śmierć naturalna“, bez szczególnych względów ze strony „świętych hermandad“, patryjotycznych „komitetów ocalenia publicznego“ i „czrezwyczajek“ przenajróżniejszego autoramentu.
„Dla tego, co zostanie po mnie a nie będzie mną, nie chcę ani spalenia w krematorjum, ani też uroczystego pogrzebu. Zarówno jedno, jak drugie pociągnęłoby za sobą ogromne koszta, a narażanie czy to rodziny, czy też kogo innego na takie zbędne wydatki byłoby głupotą lub przestępstwem. Lepiej te pieniądze użyć na co innego. Nie należy krzywdzić żywych na korzyść cmentarzy i krematorjów.
„W razie tedy mego „przeniesienia się do wieczności“ wymagam stanowczo:
„1) ażeby nie robiono o tem żadnych ogłoszeń ani w dziennikach, ani na ulicach, bo szkoda tych „miljonów“[1] na nekrologi i klepsydry;
„2) ażeby nie wystawiano ciała „na pokaz“;
„3) ażeby nie urządzano żadnych ceremonji, ani religijnych, bo te same przez się są wykluczone przy zwłokach bezwyznaniowca, ani też świeckich;
„4) ażeby nie marnowano żadnych ubrań przez nakładanie ich na trupa, który przecież żadnych ubrań nie potrzebuje. Co najwyżej można go zawinąć w jaką starą płachtę.
„Rozumie się samo przez się, że wszelkie nabożeństwa żałobne i „za spokój duszy“ są stanowczo wykluczone. W zastosowaniu do takiego „niedowiarka“ jak ja były by one po prostu śmieszne. Niech się nikt nie niepokoi o spokój duszy, która nie będzie istniała.
„Zwłoki moje należy oddać do całkowitego rozporządzenia prosektorjum anatomicznemu i innym związanym z niem instytucjom, pod warunkiem oczywiście, że transport tej ruchomości z mieszkania do miejsca badań odbędzie się ich kosztem.
„Sądzę, że moja śmiertelna powłoka, z jej mózgiem, z jej
- ↑ Pisano to za czasów panowania marki, kiedy to dzisiejszemu złotemu polskiemu odpowiadały co do wartości prawie dwa miljony marek.