By go ojcu pokazać, sposobność jedyną
Mam rzucić? Nie! To niebo samo ją zesłało
I użyję jéj dzisiaj z gorliwością całą.
Zasłużyłbym, aby ją utracić na zawsze,
Gdybym usposobienie okazał łaskawsze.
Damisie!
Daruj pani, prośba mnie nie wzruszy,
Z tego wypadku radość za wielką mam w duszy,
Wymowa pani nic na to nie wpłynie,
Bo mnie przyjémność zemsty ożywia jedynie
I zaraz całą sprawę tu załatwić wolę;
Otóż sposobność, właśnie mam gotowe pole.
Czeka cię tu, mój ojcze, nowina wesoła,
Która sądzę, że mocno zadziwić cię zdoła.
Ślicznieś wynagrodzony za swoje starania!
Ten pan, chcąc ci dać dowód swego przywiązania,
Tak dalece posunął swą dobroć łaskawą,
Że przez wdzięczność, zapragnął okryć cię niesławą.
Zastałem go tu właśnie przy miłosnej scenie,
Kiedy pani najtkliwsze robił oświadczenie.
Ona, usposobienie mając zbyt łaskawe,
Postanowiła ukryć przed tobą tę sprawę;
Lecz ja karę wymierzyć czuję się w potrzebie,
Bo zmilczeć to, byłoby obrazą dla ciebie.
Tak, w mojém przekonaniu inna myśl zwycięża,
Że nie należy próżno niepokoić męża;
Nie słusznie, aby honor ponosił ztąd plamę,
To wystarcza, kiedy się obroniemy same.
Nie trzeba nierozważnie takiéj rzeczy szerzyć,
Byłbyś milczał, Damisie, gdybyś chciał mi wierzyć.