Na kolanach wysłucham, niech je gniew twój miota,
Bo to kara należna za zbrodnie żywota.
Mój bracie to za wiele! (do syna) Serce ci nie pęka,
Ty łotrze!
Ojcze! jakto? czyż za to że klęka...
Milcz, wisielcze! Mój bracie, powstań, ja cię proszę.
Ty hultaju!
Lecz....
Milczéć zaraz!
Ja to znoszę...
Jak jedno słowo powiész, kości ci połamię.
Bracie! na miłość Boga! powstrzymaj twe ramię.
Wolałbym znieść katusze, stracić nogę, rękę,
Niżby on miał najmniéjszą za mnie ponieść mękę.
Niewdzięczny!
Daj mu pokój, błagam cię w pokorze
Na kolanach, o litość!
O dobroci wzorze!
Patrz łotrze!
Więc...
Milcz! cicho!
Lecz...
Cicho raz jeszcze
Ja wiem przez co wznosicie te głosy złowiészcze,
Przez nienawiść. Lecz dzisiaj przebrała się miara;
Żona, dzieci i służba, każde z was się stara