Ale kiedy tak wielką jest uporu siła,
Że nie chcą wcale wierzyć tému com mówiła,
Dowód tylko stanowczy zbudzi przekonanie,
Niechajże się żądaniom twym zadosyć stanie.
A jeśli ja błąd jakiś popełnię w téj chwili,
Tem gorzéj dla tych co mnie do niego zmusili,
Odpowiedzialność za to nie mnie brać należy.
Tak pani, ja ją przyjmę, niech mi pani wierzy.
Uchyl pan drzwi i zobacz proszę w tamtéj stronie,
Czy nie ma mego męża przy drzwiach lub w salonie.
O co się pani troszczy, po cóż mam tam chodzić?
To jest człowiek stworzony by go za nos wodzić.
Wszak byśmy z sobą byli, pragnie jak najszczerzéj
I choćby wszystko widział, to w nic nie uwierzy,
Takem go usposobił.
To mnie nie powstrzyma
W obawie. Wyjdź pan proszę, zobacz czy go nie ma?
A to jest, muszę przyznać, nikczemnik nie lada!
Jak pałka, tak mi nagle to na głowę spada.
Jakto! już chcesz wychodzić; chyba stroisz żarty,
Wracaj pod dywan, daléj, czemuś tak uparty,
Do wydawania sądu nie bądź jeszcze skory,
Czekaj do końca, to znów mogą być pozory.
Nie! piekło nic gorszego stworzyć nie jest w stanie!
Zawsze zanadto lekko chcesz wydawać zdanie.