Muszę przyznać, że człowiek jest nikczemne zwierzę.
Najmniéjsza zwłoka smutny obrót tu przybierze.
Powóz czeka na dole, w nim cię odwieźć mogę,
A tysiąc luidorów przyniosłem na drogę;
Nie traćmy zatem czasu; chociażby bez winy
W ucieczce szybkiéj środek dla pana jedyny.
W ten sposób pan przynajmniéj pierwszą przéjdzie grozę,
A na bezpieczne miéjsce ja sam cię odwiozę.
Nie wiem, jak mam zawdzięczyć panu to staranie!
Dziś nawet podziękować ci nie jestem w stanie
I błagam tylko nieba, by zesłało chwilę,
W której mógłbym zapłacić ci za przysług tyle.
Żegnam was... ale zróbcie tutaj...
Śpiesz, czas bieży;
Bądź spokojny, zrobimy, co zrobić należy.
Nie tak spieszno, mój panie! niechaj pan przystanie,
Nie daleko będziesz miał wygodne mieszkanie.
Z rozkazu księcia areszt tu na pana kładę.
Ha, łotrze! na ostatek chowałeś mi zdradę!
Tym ciosem pragniesz mnie się pozbyć jak najprędzéj,
Uwieńczasz twą nikczemność, dopełniasz méj nędzy.
W słuchaniu pańskich obelg mogę być powolny,
Bo dla nieba wycierpiéć więcéj jestem zdolny.
Zaiste, to szczyt cnoty działać w tym sposobie.
Nikczemnik jeszcze z nieba śmie urągać sobie.