Pan Jourdain. Ja, pani? Niech mnie Bóg broni, abym miał o tem wspominać! toby znaczyło okazać brak wychowania; ten diament, to rzecz tak mizerna...
Dorymena. Ależ z pana wybredny człowiek! [1]
Pan Jourdain. Zbyt pani łaskawa, doprawdy...
Dorant dawszy znak panu Jourdain, aby milczał. Dalej, nalejcie wina panu Jourdain i tym panom, którzy będą tak uprzejmi zaśpiewać nam jaką piosenkę przy kielichu.
Dorymena. Nie można lepiej zaprawić dobrej uczty niż przeplatając ją muzyką; doprawdy, jestem oczarowana przyjęciem.
Pan Jourdain. Pani markizo, to nie...
Dorant. Panie Jourdain, posłuchajmy teraz [2] chwilę tych panów [3]; to co oni zanucą, będzie z pewnością wymowniejsze, niż wszystko co moglibyśmy powiedzieć.
Pierwszy i drugi śpiewak razem, z puharem w dłoni:
- ↑ Z pana wybredny człowiek... Krytyka pana Jourdain dziwnie brzmi dla Dorymeny, która nie wie, że diament pochodzi od niego; toteż Dorant przecina ten drażliwy temat. Czy markiza której Molier dał znaczące imię »Dorymena«, jest w istocie tak naiwna i tak mało orjentuje się w sytuacji? Wątpię; sądzę, iż posiada ona w wysokim stopniu tę sztukę, której zwłaszcza nabywa się w wielkim świecie, aby nie widzieć tego, czego jej jest wygodnie nie widzieć. Uszczknąć parę podarków od pana Jourdain, a wyjść za uroczego Doranta, to nie byłoby wcale niemożliwe na tle obyczajowości współczesnej. Zresztą, może i ta Dorymena, jeżeli ją zechcemy wyłuskać z osłonek konwenansu, znajduje się na pograniczu damy a awanturnicy, wyprzedzając Półświatek Dumasa-syna?... Ale nie bierzmy tego wszystkiego zbyt ściśle i nie przykładajmy zbytnio miary komedjowej do figur tego uciesznego widowiska.
- ↑ Posłuchajmy teraz... Dorant uważa, iż, w tej drażliwej sytuacji, najlepszą ucieczką będzie muzyka.
- ↑ Tych panów... Tekst wydania z 1682 mówi: »tych panów i tej pani«. Jest tam mowa o dwóch śpiewakach i śpiewaczce, którzy, w późniejszych wydaniach, zmienili się w trzech śpiewaków.