Strona:PL Molier - Mieszczanin szlachcicem.pdf/109

Ta strona została uwierzytelniona.

Dorymena. Ejże! z pana Jourdain większy galant niż sobie wyobrażałam.
Dorant. Jakto, pani, za kogóż pani bierze pana Jourdain!
Pan Jourdain. Chciałbym bardzo [1], aby mnie wzięła za to co ja myślę.
Dorymena. Jeszcze?
Dorant do Dorymeny. Pani go nie zna.
Pan Jourdain. Może mnie pani poznać, kiedy tylko jej przyjdzie ochota.
Dorymena. Och, poddaję się; trudno z panem walczyć na słowa.
Dorant. To człowiek, który ma zawsze ciętą odpowiedź na języku. Ale czy pani nie widzi, że pan Jourdain połyka wszystkie kąski [2], których pani dotknęła.
Dorymena. Pan Jourdain jest czarujący. [3]
Pan Jourdain. Gdybym mógł oczarować serce pani, byłbym...

SCENA DRUGA [4]

PANI JOURDAIN, PAN JOURDAIN, DORYMENA, D0RANT, ŚPIEWACY, LOKAJE


Pani Jourdain. Ho, ho, zastaję tu oto wcale wesołą kompanijkę i widzę jasno, że mnie nie oczekiwano! To

  1. Chciałbym bardzo... Pan Jourdain, rozgrzany i ośmielony winem, nabrał odwagi i puszcza się na aluzje dość karczemne, zgodnie ze swoim poziomem uczuć i myśli.
  2. Połyka kąski... Nie było to wynalazkiem pana Jourdain, ale ówczesnym sposobem okazywania uczuć wybranej osobie. W XVI wieku, galanterja nakazywała, przed włożeniem jedwabnych pończoch, dawać je na dziesięć lub dwanaście dni do przenoszenia wybranej damie swego serca! (Brantôme).
  3. Czarujący... Dorymena, zajadając smacznie, bawi się niegroźnemi dla niej nadskakiwaniami pana Jourdain.
  4. Scena druga. Zapewne już pod koniec poprzedniej sceny, pani Jourdain, niewidziana, była obecna.