dla tej ładnej zabawy, szanowny panie mężu, tak ci było pilno wyprawić mnie do siostry? Na dole spotykam cały teatr, a tutaj, jak się zdaje, ucztę weselną. Więc ty w ten sposób trwonisz swoje mienie? w ten sposób ugaszczasz sobie damule w mej nieobecności, wyprawiasz dla nich muzyki i komedje, podczas gdy mnie wysyłasz z domu na spacer?
Dorant. Co pani do głowy przychodzi [1], pani Jourdain? Cóż za dzika fantazja z pani strony, uroić sobie, że mąż trwoni majątek i że to on wydaje tę ucztę...? Dowiedz się pani zatem, że to ja: on użyczył mi [2] jedynie swego domu. Powinnaby się pani bardziej zastanowić nad tem, co pani mówi.
Pan Jourdain. Tak, błaźnico, to pan hrabia zgotował wszystko dla pani, która jest osobą z najwyższego towarzystwa. Uczynił mi ten zaszczyt, iż użył w tym celu mego domu i zaprosił mnie łaskawie w gościnę.
Pani Jourdain. To są czyste ambaje, a ja wiem dobrze co wiem.
Dorant. Niech pani przywdzieje lepsze okulary, pani Jourdain.
Pani Jourdain. Obejdę się bez okularów, mój panie, i widzę dosyć jasno co się święci. Już oddawna zwąchałam pismo nosem; nie jestem taka głupia jak wam się wydaje. To bardzo szpetnie z pańskiej strony, takiego wielkiego pana, służyć za pośrednika mężowi w jego łajdactwach. A i pani, takiej wielkiej damie, wcale nie przystało zaszczepiać niesnaski w małżeństwie i cierpieć, aby mąż durzył się w pani.
Dorymena. Cóż to wszystko ma znaczyć? Czy ty
- ↑ Co pani do głowy... To wejście krzyżuje plany Doranta, zdradzając tajemnicę, kto ponosi koszta uczty. Ale może być spokojny, Dorymena umie nie rozumieć, czego nie chce rozumieć.
- ↑ On jedynie użyczył mi... W oczach pana Jourdain, Dorant i teraz utrzymuje swą pozycję: oddaje mu przyjacielską usługę, biorąc rzecz na siebie.