Strona:PL Molier - Mieszczanin szlachcicem.pdf/127

Ta strona została uwierzytelniona.

ści pokorne uszanowanie i zapewnić Ją uniżenie o naszych najpoddańszych służbach.
Pan Jourdain. Gdzież tłumacz, aby mógł mu powiedzieć kto jesteście i wyłożyć co powiadacie? Zobaczycie, że wam odpowie; znakomicie mówi po turecku. Gdzież on, u djaska, się podziewa? (Do Kleonta) Struf, strif, strof, straf. Ten pan to grando segnore, grando segnore, grando segnore; a pani to granda dama, granda dama. (Widząc, że tamten nie rozumie) Aha! (Do Kleonta, wskazując Doranta) Ten pan to francuski mamamuszi, a ta pani francuska mamamuszi. Nie umiem już jaśniej. No! jest wreszcie tłumacz.

SCENA PIĄTA

PAN JOURDAIN, DORYMENA, DORANT, KLEONT jako Turek, COVIELLE przebrany


Pan Jourdain. Gdzież pan się podziewasz? Nie możemy się porozumieć bez ciebie. (Wskazuje na Kleonta) Wytłumacz mu, że ten pan i pani są osobami wysokiego dostojeństwa, które przybyły tutaj w charakterze moich przyjaciół, aby złożyć mu czołobitność i ofiarować służby. (Do Dorymeny i Doranta) Zobaczycie, jak on na to odpowie.
Covielle. Alabula krociam aki boram alabamen.
Kleont. Kataleki tubol urin soter amaluszan.
Pan Jourdain. A co! widzicie?
Covielle. Mówi, aby deszcz pomyślności zraszał o każdej porze ogród pańskiej rodziny.
Pan Jourdain. Mówiłem wam [1], że gada po turecku.

Dorant. To doprawdy cudowne.

  1. Mówiłem wam... W Listach perskich Montesquieu’go gapie paryscy dziwują się: »Jak można być Persem?«