jest jedynie poto, aby się dostroić do urojeń pani męża; że mamimy go tylko tem przebraniem i że Kleont właśnie jest synem tureckiego sułtana?
Pani Jourdain pocichu, do Covielle’a. Ach, tak!
Covielle. A że ja, Covielle, gram rolę tłumacza?
Pani Jourdain pocichu, do Covielle’a. A, jeżeli tak, w takim razie ustępuję.
Covielle pocichu, do pani Jourdain. Niech się pani niczem nie zdradzi.
Pani Jourdain głośno. Dobrze, rzecz załatwiona; zgadzam się.
Pan Jourdain. No, nareszcie wszyscy przyszli do rozsądku. (Do pani Jourdain) Widzisz, nie chciałaś słuchać. Wiedziałem dobrze, że on ci wytłumaczy, co to jest syn tureckiego sułtana.
Pani Jourdain. Wytłumaczył mi dostatecznie i jestem zupełnie zadowolona. Poślijmy więc po rejenta.
Dorant. Doskonale, pani Jourdain. Aby zaś pani mogła zupełnie rozpogodzić umysł i wygnać z niego wszelki ślad zazdrości, pragniemy i my, pani markiza i ja, skorzystać z bytności rejenta, by również i nasz związek doprowadzić do skutku.
Pani Jourdain. Zgadzam się i na to.
Pan Jourdain pocichu, do Doranta. Niby dla zamydlenia oczu? [1]
Dorant pocichu, do pana Jourdain. Trzeba ją uspokoić tym podstępem.
Pan Jourdain pocichu. Dobrze, dobrze. (Głośno) Niechże idą sprowadzić rejenta.
Dorant. A teraz, zanim przybędzie i sporządzi kontrakty, pozwólmy się popisać baletowi, celem rozweselenia Jego tureckiej Wysokości.
Pan Jourdain. Doskonały pomysł. Zajmijmyż miejsca.
- ↑ Niby dla zamydlenia... Jeszcze i wesele Doranta odbędzie s ę na koszt p. Jourdain, który wciąż wierzy, że to dla zamydlenia oczu!