lub owo spaczenie ludzkiej myśli, stawiając zwykle tuż obok pion zdrowego i prostego rozsądku: przez co karykaturalność rysów występuje tem jaskrawiej. Wydwarzania salonowe, kabotyństwo aktorów, pedantyzm autorów, miałkość mózgu fircyków dworskich, zbrodnicze nieuctwo i szalbierstwo lekarzy, to preludja do tej wielkiej walki jego życia — walki toczącej się około Świętoszka [1]. Jeżeli były stany, których wady uszły pręgierza komedji — jak np. mimochodem draśnięci tylko prawnicy, sędziowie, finansiści, urzędnicy — to z pewnością dlatego, iż Molier zmarł w pełni twórczości; nie wypowiedział o wszystkiem swego słowa. Kiedy zaniemógł nagle śmiertelnie na scenie, żaden lekarz nie chciał pośpieszyć mu z pomocą; kiedy umarł, żaden ksiądz nie chciał go pochować. Zrozumiałem jest, iż prowadzić taką walkę mógł Molier jedynie o tyle, o ile był pewnym opieki królewskiej; i, w istocie, nigdy się na niej nie zawiódł. Jeżeli w walce o Świętoszka protekcja króla okazała się niewystarczającą i musiała na kilka lat ugiąć się pod naciskiem kliki, to, w każdym razie, ochroniła Moliera od niebezpiecznych następstw, które inaczej byłyby mu niechybnie groziły. A król bawił się szczerze komedjami Moliera; król widział w nim swego współpracownika w budowaniu nowego społeczeństwa; król wreszcie czuł się tak wysoko ponad wszystkiemi stanami, iż nie był nierad, iż Molier każdy z nich ochładza tuszem satyry w jego zbyt górnych pretensjach. Tem tylko możemy sobie tłumaczyć zadziwiającą śmiałość, zuchwalstwo nawet, z jakiem Molier odnosi się nie-
- ↑ Por. Wstęp do Mizantropa.