raz do szlachty, zwłaszcza do dworskich paniczów. Markiz w Krytyce Szkoły żon, za którego tak brutalnie zemścił się duc de Feuillade [1], panicze w Mizantropie, straszliwy wizerunek młodego magnata w Don Juanie, to już rysy dość śmiałe; tu Molier pójdzie jeszcze dalej: tego hrabiego Doranta, człowieka z najlepszego towarzystwa, który bywa na pokojach u króla (o ile się nie chwali), robi bardzo pospolitym rycerzem przemysłu; margrabinie Dorymenie też każe odgrywać dość wątpliwą rolę wobec przyjęć podarków tego bogatego chama, pana Jourdain. Można sobie wyobrazić, co się musiało dziać w dumnych pankach dworskich, kiedy patrzyli na ten obraz jednego ze swoich, kreślony przez »pokojowca królewskiego« — w ich oczach niemal lokaja!
Grimarest (którego legendy Molierowskie trzeba wszelako brać z ostrożnością) powiada, iż, po przedstawieniu Mieszczanina szlachcicem, król nie rzekł ani słowa; dworzanie, ośmieleni milczeniem monarchy, zaczęli szarpać na sztuki komedję i Moliera. Poeta, zgryziony, przez pięć dni nie opuszczał swego pokoju. Kiedy, po pięciu dniach, odbyło się drugie przedstawienie, król przerwał wreszcie milczenie: »Doprawdy, rzekł do Moliera, jeszcze na żadnej z twoich komedji nie ubawiłem się tak dobrze: znakomita jest«. Na co dworzanie, na wyprzódki, zaczęli się rozpływać w pochwałach.
Trudno dziś ocenić, w jakim stopniu ta charakterystyczna anegdota jest prawdziwa; faktem jest, że nie jest ścisła, gdyż wiemy z relacji Gazety, że po premje-
- ↑ Por. Wstęp do Mizantropa.