Nauczyciel muzyki. To prawda. Obaj znaleźliśmy człowieka jakiego nam było trzeba.[1] To mi gratka dla nas, ten pan Jourdain, ze swemi pretensjami do szlachectwa i elegancji! Należałoby życzyć pańskiemu tańcowi i mojej muzyce, aby wszyscy byli doń podobni...
Nauczyciel tańca. Niezupełnie; co do mnie, wolałbym, aby klient nieco więcej rozumiał się na rzeczy.
Nauczyciel muzyki. Prawda że się nie tęgo rozumie, ale tęgo płaci; a naszym sztukom trzeba tego obecnie więcej niż czegokolwiek.
Nauczyciel tańca. Co do mnie, przyznam, iż, mimo wszystko, sława ma jednak swój powab.[2] Poklask nie jest dla mnie rzeczą obojętną; uważam, że, w jakiejbądź dziedzinie sztuki, przykro jest dla artysty popisywać się przed stadem nieuków i zdawać swoje utwory na łaskę barbarzyńskich sądów lada cymbała. Mów co chcesz, jednak miło jest pracować dla osób zdolnych ocenić delikatne odcienie sztuki, umiejących odczuć piękność dzieła i pochlebnemi słowy uwieńczyć naszą pracę. Tak, najmilsza nagroda jaką można otrzymać za swą działalność, to wiedzieć że jest zrozumianą, słyszeć jak się spotyka z zaszczytnym poklaskiem. Nic, mojem zdaniem, nie może lepiej opłacić trudów; niema dla uszu wyborniejszej słodyczy niż oświecona i rozumna pochwała.
Nauczyciel muzyki. Zgadzam się na to i smakuję w nich nie mniej od pana. To pewna, nic milej nie głaska po sercu; ale cóż! z kadzidła nie zrobi się chleba. O samych zachwytach niedaleko człek zajedzie; trzeba dołączyć coś podstawniejszego: najlepszy sposób chwalenia, to chwalić pełnemi rękami.