Jest to, w istocie, człowiek ograniczony, bez wykształcenia; paple i mędrkuje o wszystkiem trzy po trzy; jeśli co pochwali, to z pewnością najgłupiej w świecie; ale pieniądze jego prostują sądy jego umysłu; jego sakiewka ma wiele zdrowego rozsądku i smaku; pochwały, któremi nas raczy, posiadają dźwięk czystego złota. Sam widzisz, ten ciemny mieszczuch więcej wart jest dla nas od światłego magnata, który nas tu wprowadził.
Nauczyciel tańca. Jest w tem coś prawdy; jednakże, mojem zdaniem, za wiele nacisku kładziesz na stronę pieniężną; korzyści materjalne są rzeczą tak niską, że nie godzi się przyzwoitemu człowiekowi zdradzać do nich przywiązania.
Nauczyciel muzyki. Jednak i ty zgarniasz bez ceremonji dukaty, któremi poczciwiec cię obsypuje.
Nauczyciel tańca. Zapewne; ale nie pokładam w nich całego szczęścia; pragnąłbym, aby, przy swoim majątku, posiadał także nieco znawstwa i gustu.
Nauczyciel muzyki. I jabym wolał; nad tem też pracujemy ile w naszej mocy. Tymczasem, on daje nam sposobność zyskania w świecie jakiego takiego rozgłosu, i płaci za innych to, co inni będą chwalili za niego.
Nauczyciel tańca. Otóż i on.
PAN JOURDAIN w szlafroku i czapeczce nocnej, NAUCZYCIEL MUZYKI, NAUCZYCIEL TAŃCA, UCZEŃ nauczyciela muzyki, ŚPIEWACZKA, DWÓCH ŚPIEWAKÓW, TANCERZE, DWAJ LOKAJE
Pan Jourdain. [1] I cóż, panowie? Co słychać? Pokażecie mi teraz swoje figielki?
- ↑ Od pierwszych słów p. Jourdain usprawiedliwia portret jaki zeń nakreślono.