Pan Jourdain. Czy ludzie dystyngowani [1] dają u siebie koncerty?
Nauczyciel muzyki. Rozumie się.
Pan Jourdain. Więc i ja będę. Czy to ładne?
Nauczyciel muzyki. I jak! potrzeba panu trzech głosów: sopran, tenor i bas; do akompanjamentu zaś: altówka, teorban, klawicymbał dla basso continuo i dwoje skrzypiec do riturneli.
Pan Jourdain. Trzebaby także postarać się o kobzę [2]. Kobza to mój ulubiony instrument, nadzwyczaj melodyjny.
Nauczyciel muzyki. Już my to ułożymy. [3]
Pan Jourdain. Niechże pan nie zapomni przysłać muzykantów, którzy mają przyśpiewywać podczas obiadu.
Nauczyciel muzyki. Wszystko, czego będzie trzeba.
Pan Jourdain. I, przedewszystkiem, aby balet był ładny.
Nauczyciel muzyki. Będzie pan zadowolony, zwłaszcza z paru menuecików, które się w nim znajdą dla pana.
Pan Jourdain. Tak, menuet to mój taniec: chciałbym abyś mnie pan mógł w nim widzieć. Dalej, panie tancmistrzu.
Nauczyciel tańca. Niech pan włoży kapelusz, z łaski swojej. (Pan Jourdain bierze kapelusz z rąk lokaja i kładzie go na szlafmycę. Nauczyciel tańca ujmuje p. Jourdain za rękę i prowadzi w taniec na nutę menueta,
- ↑ Czy ludzie dystyngowani... Pierwsza myśl pana Jourdain; czujemy, iż, poruszając tę strunę, możnaby go doprowadzić do największych niedorzeczności i ofiar.
- ↑ Postarać się o kobzę... Każdem słowem zdradza p. Jourdain naiwność i nieokrzesanie, stanowiące kontrast z jego aspiracjami.
- ↑ Nauczyciel muzyki, zgodnie ze swym programem, nie wiele stoi o ciemnotę pana Jourdain, byleby ten dobrze płacił.