Nauczyciel filozofji. A czemże będzie w takim razie filozofja? Uważam to z waszej strony za wielkie zuchwalstwo, aby tu, wobec mnie, przemawiać z taką butą i wynosić bezczelnie do wysokości nauk rzeczy, których nazwiskiem sztuki nawet zaszczycać się nie godzi, i które można jedynie objąć mizernem mianem rębajły, dławidudy i linoskoczka!
Nauczyciel fechtunku. A, ty psi filozofie jeden!
Nauczyciel muzyki. Ty bałwanie zakuty!
Nauczyciel tańca. Ty pało wierutna!
Nauczyciel filozofji. Co! wy, łajdaki... [1] (Filozof rzuca się na nich, zaś wszyscy trzej grzmocą go)
Pan Jourdain. Panie filozofie!
Nauczyciel filozofji. Bezczelniki! Zuchwalcy! Łotry!
Pan Jourdain. Panie filozofie!
Nauczyciel fechtunku. A bydlę przeklęte!
Pan Jourdain. Panowie!
Nauczyciel filozofji. Błazny!
Pan Jourdain. Panie filozofie!
Nauczyciel tańca. A to mi osieł koronny!
Pan Jourdain. Panowie!
Nauczyciel filozofji. Opryszki!
Pan Jourdain. Panie filozofie!
Nauczyciel muzyki. Do kaduka z tym gburem!
Pan Jourdain. Panowie!
Nauczyciel filozofji. Łotry, szalbierze, hycle, rzezimieszki!
Pan Jourdain. Panie filozofie! Panowie! Panie filozofie! Panowie! Panie filozofie! (Wychodzą, bijąc się)
- ↑ Co! wy, łajdaki. — »Filozof« okazuje się najnamiętniejszy i najzapamiętalszy.