Pan Jourdain. Czemu?
Nauczyciel filozofji. Z tej przyczyny, iż, dla wyrażenia myśli, posiadamy jedynie wiersz lub prozę.
Pan Jourdain. Tylko wiersz lub prozę?
Nauczyciel filozofji. Tak, panie. Wszystko co nie jest prozą, jest wierszem, a wszystko co nie jest wierszem, jest prozą.
Pan Jourdain. A tak jak się mówi, co to jest takiego?
Nauczyciel filozofji. To proza.
Pan Jourdain. Jakto? więc kiedy mówię: Michasiu, podaj mi pantofle i przynieś mi krymkę, to proza?
Nauczyciel filozofji. Tak, panie.
Pan Jourdain. Daję słowo, zatem ja już przeszło czterdzieści lat mówię prozą [1], nie mając o tem żywnego pojęcia! Jestem panu najszczerzej obowiązany, żeś mnie pouczył. Pragnąłbym więc napisać w owym bileciku: Piękna markizo, twoje piękne oczy sprawiły, iż umieram dla ciebie z miłości; ale chciałbym aby to wyrazić w sposób doborowy, żeby to było jakoś zgrabnie powiedziane.
Nauczyciel filozofji. Napiszemy, że płomienie jej oczu obracają w popiół twoje serce; że dzień i noc cierpisz dla niej najgwałtowniejsze...
Pan Jourdain. Nie, nie; nic takiego. Chcę tylko to, co powiedziałem: Piękna markizo, twoje piękne oczy sprawiły, iż umieram dla ciebie z miłości.
Nauczyciel filozofji. Trzebaby to nieco rozwinąć.
Pan Jourdain. Nie, mówię panu. Chcę, żeby były tylko te słowa, ale jakoś modnie wykręcone, przyprawione jak się należy. Prosiłbym pana, abyś mi podał, tak, na próbę, rozmaite sposoby jakiemiby to można wyrazić. [2]